Produkcja w okresie boomu znajdować ma się powyżej racjonalnego trendu, a podczas recesji poniżej. Deficyt budżetowy w fazie spadku powinien i może być równoważony przez nadwyżkę wypracowywaną w dobrych czasach.

Zapomniana prawda

Niestety temu pięknemu, symetrycznemu obrazowi przeczą widoczne gołym okiem fakty. Straty podczas obecnej recesji splecionej z kryzysem na rynkach finansowych są mniej więcej dwa razy większe niż przy „zwykłym” krachu. Jeszcze ważniejsze jest to, że obniżenie poziomu produkcji podczas dotkliwej recesji ma charakter trwały. I jednocześnie to, że gospodarka tak naprawdę nigdy nie wraca do przedkryzysowej linii trendu. Szczegółowo opisał to zmarły Christopher Dow w swoim studium „Wielkie Recesje”, opublikowanym w 1998 roku. Choć badanie było przeprowadzone w sposób rygorystyczny i metodą ilościową, nie znalazło uznania wśród makroekonomistów.
O dziele Dowa wspomina jednak ostatnia Globalna Prognoza Ekonomiczna Międzynarodowego Funduszu Walutowego, dostępna niestety tylko w internecie. Autorzy MFW szacują, że po kryzysie finansowym produkcja w perspektywie średnioterminowej – definiowanej jako siedem lat – pozostanie aż o 10 procent poniżej poprzedniego trendu. To oczywiście tylko średnia. A średnie szacunki mogą dać nadmierne wrażenie trwałej utraty mocy produkcyjnych. Nawet brytyjskie ministerstwo skarbu zakłada jednak trwałą utratę pięciu procent produktu krajowego brutto.
Reklama



Globalna dziura w budżecie

Co to znaczy? Na kraje znajdujące się obecnie w środku kryzysu finansowego przypada około połowy realnego PKB gospodarek uprzemysłowionych świata. To odpowiednik łącznego PKB w wysokości około 40 bilionów dolarów rocznie. Jeśli przyjmiemy – wzorem Brytyjczyków – założenie trwałej utraty mocy produkcyjnych w wysokości pięciu procent, daje nam to dziurę w globalnej gospodarce sięgającą 2 bilionów dolarów! Słabym pocieszeniem jest więc to, że według MFW, „kraje, które stosują przeciw-cykliczne bodźce monetarne i fiskalne, by w krótkiej perspektywie złagodzić spowolnienie po kryzysie, notują zazwyczaj mniejszy spadek produkcji w perspektywie średnioterminowej”.
Co ciekawe, prognozy MFW wskazują na to, że gospodarka ostatecznie powróci do tempa wzrostu sprzed kryzysu – ale na niższym poziomie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to wygodne rozwiązanie dla decydentów. Bez względu na to, jak bardzo będzie się ich winić za wywołanie samej recesji, produkcja w fazie recesyjnej wydaje się oparta na nowej, niższej linii trendu.

Błędna diagnoza

Analiza MFW sugeruje, że to wyższe strukturalne bezrobocie, wolniejsza akumulacja kapitału i niższy wzrost wydajności będą podstawowymi przyczynami trwałego obniżenia produkcji po kryzysie finansowym. To wszystko jednak nie do końca wydaje się przekonujące. Według wizji Keynesa, nakreślonej w ostatnich kilku rozdziałach „Ogólnej teorii”, istnieje stała tendencja, w ramach której oszczędności przekraczają prawdziwe możliwości inwestycyjne, przez co pełne zatrudnienie jest zjawiskiem rzadkim. I tak naprawdę zdarza się tylko w takich momentach jak wojna czy szczyt boomu. Ta teoria tłumaczy więc nie spadek produkcji po krachu, ale... jej niemożliwie wysoki poziom przed nim. Stąd też Keynes opowiadał się za permanentnie niskimi stopami procentowymi, by ograniczyć tendencje stagnacyjne.
Taki obraz nie wydawał się realny w dekadach powojennych, ale teraz może się przydać – wraz z rozwojem krajów azjatyckich, które mają chroniczne nadwyżki oszczędności. A jeżeli to Chiny i inne kraje Azje mają permanentnie zbyt wysokie oszczędności, to kto w ostatnich latach przesadzał z pożyczaniem? To konsumenci w gospodarkach typu „anglosaskiego”, Nawet jednak, gdyby nie było kryzysu bankowego, prędzej czy później przekroczyliby oni granice rozsądku, jeżeli chodzi o poziom ich zadłużenia.
Dlatego w roli kredytobiorców musiał zastąpić ich rząd. Ludzie rozsądni mogą narzekać, że władze robią to ze zbyt dużym entuzjazmem. Słuszną drogą może więc być maksyma świętego Augustyna, „Uczyń mnie cnotliwym, ale jeszcze nie teraz”, przy czym to „jeszcze nie teraz” może trwać całkiem długą chwilę.