Jest to reakcja załogi na decyzję właściciela spółki, amerykańskiego koncernu General Motors, który zrezygnował z planowanej sprzedaży 55 proc. udziałów w Oplu konsorcjum kanadyjskiego producenta części samochodowych Magna i rosyjskiego banku państwowego Sbierbank. "To ciężki dzień dla Opla" - powiedział Franz, cytowany przez niemiecką agencję dpa.

Według niego strajki rozpoczną się w czwartek po południu w Niemczech i obejmą pozostałe zakłady Opla. Spółka zatrudnia 55 tysięcy ludzi, w tym 25 tysięcy w Niemczech. W skład GM Europe wchodzą również fabryka aut w Gliwicach oraz fabryka silników w Tychach.

Związkowcy z gliwickiej fabryki Opla nie znają szczegółowych przesłanek, dla których organizacje pracowników z niemieckich zakładów wezwały do strajku. Wiceszef Solidarności w gliwickim Oplu, Mirosław Rzeźniczek, zaznaczył, że nie zostały spełnione żadne warunki formalne, by do ewentualnego protestu mogło dojść także w Polsce. "Organizacja strajku jest w polskim prawie obwarowana wieloma warunkami, wynikającymi z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. U nas nie jest nawet prowadzony taki spór. M.in. dlatego na tym etapie strajk raczej nie wchodzi w rachubę" - powiedział PAP Rzeźniczek.

Dla gliwickich związkowców niejasne są także merytoryczne przesłanki do ewentualnego protestu. "Przeciwko komu mielibyśmy strajkować? Przeciwko zarządowi GM? Przeciwko Magnie? Przeciwko polskiemu rządowi" - pytał szef "S" w gliwickiej fabryce. Zapowiedział, że związkowcy skontaktują się z przedstawicielami europejskiej rady pracowników Opla, aby zdobyć więcej informacji o sytuacji w Niemczech.

Reklama

Rzeźniczek powtórzył swoje wcześniejsze opinie, że decyzję zarządu GM o niesprzedawaniu Opla kanadyjsko-rosyjskiemu konsorcjum Magny i Sbierbanku związkowcy z Gliwic przyjęli "z umiarkowanym optymizmem", ale jednocześnie ostrożnie. Jak mówią, przyszłość zakładu nadal jest niepewna. Magna - według związkowca - nie chciała dać gwarancji jego istnienia w dłuższym okresie, choć zagwarantowała to w innych europejskich zakładach. "Dla nas nie ma znaczenia, kto jest inwestorem strategicznym, ważna jest przyszłość zakładu. A ta jest wciąż niepewna, choć obawy są mniejsze niż dotąd" - ocenił Rzeźniczek.

Sytuacja Opla jest tematem środowego posiedzenia rządu federalnego Niemiec, który przez wiele miesięcy zabiegał o nowego inwestora dla zagrożonej bankructwem spółki oraz zdecydowanie preferował ofertę Magny i Sbierbanku. "Postępowanie General Motors jest całkowicie nie do przyjęcia" - oświadczył minister gospodarki Rainer Bruederle przed posiedzeniem rządu w Berlinie. "Oczekuję, że (GM) szybko przedstawi plany restrukturyzacyjne dla Opla. W żaden sposób nie można zaakceptować takiego traktowania pracowników Opla i to na osiem tygodni przed świętami Bożego Narodzenia" - dodał.

Bruederle zapowiedział też, że rząd federalny będzie nalegał na zwrot kwoty 1,5 mld euro, które Opel otrzymał w ramach kredytu przejściowego po tym, jak zawarto wstępne porozumienia o sprzedaży spółki Magnie. Natomiast członek rady pracowniczej zakładów Opla w Bochum Rainer Einenkel oświadzył, iż należy uczynić wszystko dla utrzymania miejsc pracy, a obietnica finansowej pomocy ze strony rządu federalnego i rządów krajowych obowiązuje nadal.



Tygodnik "Der Spiegel" podał na swoich stronach internetowych, że General Motors zamierza zwrócić Niemcom kredyt przejściowy do końca listopada. Według informacji "Spiegla", w nocy z wtorku na środę prezes GM Fritz Henderson miał na piśmie zapewnić o tym ministerstwo gospodarki w Berlinie.

"Decyzja GM to bezczelność wobec pracowników Opla" - oświadczył socjaldemokratyczny premier landu Nadrenia-Palatynat Kurt Beck. W Kaiserslautern w tym kraju związkowym znajduje się jedna z czterech niemieckich fabryk spółki. Wyraził przypuszczenie, że na postanowienie amerykańskiego koncernu wpływ mieli przedstawiciele rządu USA. Związkowcy i eksperci uważają, że General Motors nie będzie w stanie przeprowadzić restrukturyzacji spółki z własnych środków. Obawiają się zatem likwidacji części zakładów i masowych zwolnień. Według Franza, poważnie zagrożona jest sytuacja niemieckich fabryk w Bochum i Kaiserslautern oraz zakładów w belgijskiej Antwerpii.

Rada Dyrektorów General Motors uzasadniła swą decyzję "korzystną zmianą sytuacji na rynku" oraz strategicznym znaczeniem Opla i brytyjskiej marki Vauxhall dla koncernu. Według opublikowanego w nocy z wtorku na środę komunikatu dyrektora generalnego General Motors, Fritza Hendersona, koncern postanowił natomiast zrestrukturyzować Opla. Odpowiedni plan ma być wkrótce przedstawiony rządom Niemiec i "innych krajów".

W środę dyrekcja Opla w Ruesselsheim w Hesji opublikowała oświadczenie, w którym potwierdza stanowisko GM oraz zapowiada, że wyjaśnienie otwartych kwestii ma priorytetowe znaczenie. "Wszystkie strony będą działać w interesie przedsiębiorstwa, by zapewnić Oplowi dobrą przyszłość" - głosi komunikat spółki.