Łatwo się o nie tylko występuje: wystarczy napisać projekt i złożyć go w odpowiedniej instytucji. Nie trzeba kosztownych analiz ani dużych nakładów inwestycyjnych. Dużo trudniej jest te środki uzyskać, bo konkurencja z roku na rok jest coraz większa. A najtrudniej się je wydaje. Wbrew popularnej reklamie, która przekonywała nas, że dofinansowanie z Unii Europejskiej mogą otrzymać łysi i brodacze, czyli generalnie wszyscy, dotacje na projekty szkoleniowe nie trafiają do wszystkich.
Uczestnicy debaty przekonywali, że powinny trafiać do tych firm, które poważnie traktują wyzwania, jakie niesie rynek pracy. Ci natomiast, którzy działają według zasady: żeby wygrać w konkursie, wysoko ustawimy sobie poprzeczkę (czyli wpiszemy do projektu maksymalne wskaźniki), a później jakoś tam będzie, powinni być z rynku szkoleniowego eliminowani. Setki ciekawych projektów, które już są w Polsce realizowane za pieniądze Unii, dowodzą, że warto o te pieniądze się starać. A im ambitniejsze projekty będą powstawać, tym lepiej dla rynku pracy. Docelowo unijne wsparcie powinno bowiem trafiać przede wszystkim do tych grup społecznych, z którymi pracuje się najtrudniej: do bezrobotnych, niepełnosprawnych i wykluczonych społecznie.