Decyzja amerykańskiego koncernu General Motors o rezygnacji ze sprzedaży Opla oznacza kompromitację niemieckich władz federalnych i krajowych - pisze w czwartek niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

W środę, po sześciu miesiącach negocjacji, GM ogłosił, że nie sprzeda większości udziałów w Oplu inwestorom preferowanym przez rząd niemiecki: kanadyjsko-austriackiemu producentowi części samochodowych Magna oraz rosyjskiemu bankowi państwowemu Sbierbank.

"Jest zrozumiałe, że kanclerz Angela Merkel źle zareagowała na wiadomość z Detroit (siedziby GM-PAP). Dopiero co zaintonowała na Kapitolu hymn na cześć stosunków niemiecko-amerykańskich, by następnie przed odlotem zostać sprowadzoną na ziemię przez bezwzględne fakty" - pisze "FAZ".

"Jakkolwiek skończy się historia z Oplem, obecnie należy stwierdzić, że władze federalne i cztery rządy krajowe poniosły porażkę w swej niepozbawionej kontrowersji akcji ratunkowej (...) Więcej nawet: władze się skompromitowały" - ocenia dziennik.

Zdaniem komentatora, w niczym nie pomoże to, że przedstawiciele rządów "próbują ukryć swój blamaż za retoryką oburzenia".

Reklama

Także "Sueddeutsche Zeitung" pisze o blamażu rządu federalnego. "Przed wyborami dumna Merkel ogłosiła, że Opel został uratowany. Z dumą oznajmiła, że austriacko-kanadyjski producent części Magna i rosyjski Sbierbank przejmą spółkę motoryzacyjną Opel. Rząd chciał dorzucić 4,5 mld euro, więcej niż na ratunek każdego innego przedsiębiorstwa produkcyjnego w Niemczech. I nagle GM nie chce. Co za kompromitacja. Co za klęska" - komentuje "SZ".

Ocenia, że dążąc do uratowania Opla za wszelką cenę, rząd popełnił poważne błędy. Zbyt wcześnie opowiedział się po stronie konkretnego oferenta - Magny i Rosjan - a pozostałych wykluczył z gry. Według "SZ" nie doceniono również wpływu Komisji Europejskiej, która musi zatwierdzić każde działania pomocowe dla zagrożonych firm.

Dziennik "Bild" ocenia z kolei, że na decyzji GM "przegrali wszyscy".

"Przegrało przede wszystkim 50 tysięcy pracowników Opla w Europie, którzy stoją przed niepewną przyszłością. Stali się piłką w grze panów w Detroit. Przegrali również: rząd federalny i kraje związkowe, które miesiącami robiły wszystko, by uratować przedsiębiorstwo (...) przegranym jest także General Motors, którego dobre imię zostało zrujnowane. Koncernowi z USA nikt już nie ufa. I nikt nie może być pewny, że Amerykanie naprawdę mogą uzdrowić Opla" - dodaje "Bild".

Unijny komisarz ds. przemysłu Guenther Verheugen ocenił w rozmowie z gazetą "Hamburger Abendblatt", że decyzję GM należy traktować również jako szansę dla europejskich fabryk Opla i Vauxhall. Wezwał państwa Europy z zakładami spółki, by działały w porozumieniu. "Jeśli każdy dla siebie będzie negocjował z Detroit, Amerykanie wybiorą sobie najlepsze oferty" - ostrzegł.

Wiceprezes General Motors John Smith poinformował w środę wieczorem, że planuje się ograniczenie kosztów stałych w Oplu o 30 proc. oraz likwidację 10 tysięcy z ogólnej liczby około 55 tysięcy miejsc pracy w zakładach GM Europe. Tyle samo ludzi zamierzała zwolnić Magna w przypadku przejęcia spółki.

Likwidacja grozi zakładom w belgijskiej Antwerpii oraz niemieckim Kaiserslautern. Niepewna jest także przyszłość fabryki w Bochum w Niemczech, ale Smith zapowiedział, że GM może przyjąć inne rozwiązanie niż likwidacja tego zakładu.