Spadek na otwarciu to w dużej mierze zasługa inwestorów amerykańskich, którzy w końcówce wczorajszych notowań pozwolili osunąć się indeksom o 1 proc. Nie zostało to przeoczone przez inwestorów na innych rynkach, a obawy o powrót do spadków po zaledwie jednym dniu przerwy, szybko powróciły. Jednak po minusowym otwarciu spadki nie były już pogłębiane. Inwestorom dodawały odwagi notowania kontraktów w USA w handlu przedsesyjnym, oczekiwano też na komunikaty ECB i Banku Anglii. Również zastanawiający brak negatywnej reakcji na spadek sprzedaży w strefie euro był w gruncie rzeczy budujący (skoro rynek zingorował złe dane, to znaczy że czuje się mocny).

Nagrodą za taki tok myślenia było przyspieszenie wzrostów w końcówce notowań, zwłaszcza po tym jak okazało się, że w USA liczba wniosków o zasiłki dla bezrobotnych była mniejsza niż oczekiwano, a wydajność pracy wzrosła znacznie silniej (o 9,5 proc.) od szacunków ekonomistów (5,8 proc.). Warto jednak odnotować, że tak silny wzrost był możliwy dzięki spadkowi kosztów pracy o 5,2 proc. k/k, co już można interpretować co najmniej dwuznacznie w przypadku gospodarki opartej o konsumpcję. Rynek nie dzielił włosa na czworo - końcówka sesji u nas była wzrostowa, a od otwarcia do zamknięcia notowań WIG20 zyskał ponad 80 punktów w niezłym stylu, bo przy wyraźnie wyższych obrotach. Straty z poniedziałku i wtorku, a nawet piątku, zostały więc odrobione. Inwestorzy mogą więc liczyć na udany debiut PGE na jutrzejszej sesji i mieć nadzieję, że pozwoli on pociągnąć indeksy jeszcze wyżej. Warto odnotować, że w Europie choć początkowe spadki zostały odrobione, to entuzjazm w końcówce notowań nie był tak duży jak u nas. Można więc zakładać, że właśnie nadzieje na napływ kapitału na rynek w związku z debiutem pomogły dziś bykom.

Przedstawiciele ECB i Banku Anglii dali do zrozumienia, że czas utrzymywania rekordowo niskich stóp procentowych zbliża się do końca, co pomogło wspiąć się euro do 1,49 USD. U nas dolar spadł, lecz tylko o 0,1 proc., euro podrożało o 0,2 proc., a frank o 0,1 proc. Złotemu zdaje się szkodzić plan antyreformy emerytalnej, reklamowanej przez rząd jako nieszkodliwa dla systemu. Ropa podrożała dziś o 0,4 proc., złoto utrzymało cenę z wczoraj po próbie realizacji zysków rano, a miedź potaniała o 0,75 proc.