Pierwsza część piątkowego handlu upłynęła w oczekiwaniu na dane z amerykańskiego rynku pracy. O godz. 14:30 ku zaskoczeniu inwestorów okazało się, iż stopa bezrobocia wzrosła w październiku aż o 0,3 pkt. proc. do 10,2 proc., a liczba nowych etatów poza rolnictwem spadła o 190 tys. (oczekiwano 175 tys.). Pozytywny był jednak fakt rewizji danych wrześniowych z -263 tys. do -219 tys. Pierwsza reakcja rynków była jednak negatywna. Słaba sytuacja na rynku pracy to przecież sygnał, iż nie ma co liczyć na szybką poprawę nastrojów konsumenckich, co tym samym może podkopać szanse na dalsze ożywienie w gospodarce. W efekcie EUR/USD wsparty przez zniżkujące giełdy, spadł do 1,4815. Jednak w ciągu kolejnej godziny notowania powróciły w okolice 1,49.

Inwestorzy dość słusznie doszli do wniosku, iż dopóki sytuacja na rynku pracy w USA pozostanie słaba, dopóty nie ma szans na rychłą podwyżkę stóp procentowych w USA i tym samym można uprawiać „sprawdzony” już patent na spekulację w oparciu o carry-trade. W efekcie rokowania na początek przyszłego tygodnia są dobre i wciąż możliwy jest atak EUR/USD na wspomniane rano okolice 1,50. Pomóc w tym mogą ewentualne pozytywne wypowiedzi na temat perspektyw gospodarczych, które mogą paść po spotkaniu ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G20 w Szkocji (kończy się ono jutro), bądź w kontekście rozpoczynającego się w niedzielę dwudniowego spotkania w Banku Rozliczeń Międzynarodowych.

Złoty oscylował dzisiaj w rytm wydarzeń na rynkach międzynarodowych. W pewnym momencie za sprawą umocnienia się dolara, byliśmy świadkami wzrostu USD/PLN do 2,87, a EUR/PLN do 4,26. Jednak później dość szybko powróciliśmy we wcześniejsze poziomy. W efekcie na koniec dnia (godz. 16:17) euro było warte 4,2450 zł, a dolar 2,85 zł. Rokowania na początek przyszłego tygodnia są dobre.

Reklama