Jak ustaliła agencja Bloomberg, sprzedaż koszulek Realu w sześciu największych sklepach z ubraniami sportowymi w Madrycie jest obecnie o 75 proc. niższa niż w 2003 roku, kiedy klubowi ze stolicy Hiszpanii udało się zakontraktować Beckhama.

„Rok, w którym przybył Beckham był niesamowity, nawet cukiernie umieszczały jego twarze na ciastkach” – mówi Isabel Botia, prowadząca od 22 lat sklep sportowy Don Deporte w Madrycie. „Klubowe koszulki były całkowicie wyprzedane. Teraz cały czas mamy jakiś zapas”.

We wrześniu tego roku władze Realu poinformowały, że w sezonie 2009/2010 spodziewają się wzrostu przychodów o 3,5 proc. W sezonie, w którym do madryckiej drużyny dołączył Beckham wpływy do kasy klubowej wzrosły aż o 27 proc.