"Bardzo realna perspektywa rozpoczęcia budowy wychuchanego projektu Moskwy na początku przyszłego roku stanowi symboliczny cios dla tych, którzy chcieli zmniejszyć zależność energetyczną Europy od gazu rosyjskiego. Przede wszystkim jednak jest to cios dla jakichkolwiek pozorów unijnej jedności w kwestiach bezpieczeństwa energetycznego" - pisze Petersen w artykule "Rurociąg Ribbentrop-Mołotow" we wtorkowym "Wall Street Journal". Podkreśla on, że budowa rurociągu drogą lądową przez państwa Europy Wschodniej byłaby dużo tańsza, ale "celem Gazociągu Północnego od samego początku było ominięcie krajów, które Moskwa wciąż uważa za część swojej strefy wpływów".

"Geopolityczny komunikat Rosji jest jasny: nie ufa ona nowym państwom członkowskim UE ani jako krajom tranzytowym, ani nawet jako konsumentom energii i chce ponieść ogromne koszty, by je ominąć. Drugi komunikat - czy może ukryta groźba - jest taki, że Gazociąg Północny pozwoli Kremlowi odciąć dostawy gazu do Europy Wschodniej przez istniejące rurociągi bez zmniejszenia dostaw energetycznych do Niemiec" - pisze Petersen.

Według niego wyniki niedawnych wyborów w Niemczech i fakt, że prorosyjska Socjaldemokratyczna Partia Niemiec wypadła z koalicji rządzącej, wzbudziły w państwach Europy Wschodniej falę nadziei na to, że Merkel zdecyduje się naciskać na Rosję na zmianę porozumienia dotyczącego Gazociągu Północnego, tak by przesunąć trasę jego przebiegu na wody terytorialne wschodnioeuropejskich członków UE. Liczono także, że Berlin będzie nakłaniać Moskwę do włączenia wschodnioeuropejskich firm do konsorcjum Nord Stream. Jednakże - jak podkreśla Petersen - niedawna zgoda Finlandii i Szwecji na budowę Gazociągu pogrzebała te nadzieje.

"Oczekiwanie, że Berlin zmieni taktykę w kwestii Gazociągu Północnego na tak zaawansowanym etapie, byłoby nierealistyczne. Ale świeżo wybrana na kolejną kadencję Angela Merkel powinna starannie rozważyć komunikaty w sferze polityki zagranicznej towarzyszące kładzeniu rurociągu na dnie Morza Bałtyckiego. Aby rozproszyć wątpliwości innych członków UE oraz tej organizacji jako takiej, Berlin powinien wspierać to, co Komisja Europejska uważa za swój +strategiczny priorytet+: tak zwany Korytarz Południowy, który obejmuje Nabucco i kilka innych mniejszych projektów rurociągów" - czytamy. "Nawet czysto teoretyczne i dyplomatyczne wsparcie Niemiec - unijnego gracza pierwszej ligi - miałoby ogromne znaczenie dla pobudzenia unijnej jedności energetycznej. A co najważniejsze, stanowiłoby komunikat pod adresem Moskwy, że jej polityka energetyczna +dziel i rządź+ ma swoje granice" - kończy Petersen.

Reklama