Uncja złota kosztuje już ponad 1100 dol. i – zdaniem ekspertów – powinna dalej drożeć. Ale potencjalne zyski z inwestycji w złoto na naszym rynku może w części zniwelować słaby dolar.
Według części analityków hossa na światowym rynku złota może jeszcze potrwać. Niskie stopy procentowe na świecie prędzej czy później spowodują wzrost inflacji, a złoto jest najlepszą lokatą antyinflacyjną. Prawdopodobnie nadal będzie słabł dolar, co zwykle przekłada się na nominalny wzrost cen złota. Niektóre banki centralne krajów rozwijających się zgłaszają coraz większy popyt na złoto. Przykład: bank Indii, który kupił ostatnio 200 ton złota od Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Za wzrostem cen złota stoją też działania spekulacyjne banków inwestycyjnych i funduszy.
– Struktura popytu na złoto się zmienia. Zapotrzebowanie na wyroby jubilerskie maleje od wielu laty, za to rośnie popyt inwestycyjny generowany m.in. przez fundusze – mówi Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers.
– Pytanie, jak bardzo można jeszcze wyciągnąć cenę uncji powyżej obecnych poziomów. Przykład ropy pokazał, że w ten sposób rynek może zajść daleko. Na rynku złota działa obecnie podobny mechanizm spekulacyjny dodatkowo wspierany przez słabnącego dolara, bo fundamentalnych powodów do takiego wzrostu cen nie ma zbyt wiele – dodaje Przemysław Kwiecień.
Reklama

Inwestycja jednak ryzykowna

Wzrostu cen złota spodziewają się jego producenci. Analitycy zwracają uwagę na kurczenie się rynku kontraktów forward, którymi producenci zabezpieczali sobie na przyszłość ceny sprzedaży – na wypadek gdyby ceny rynkowe spadły.
Analitycy ostrzegają: światowy pociąg cen złota jest dziś bardzo rozpędzony. Jeśli ktoś rozważa jakąś formę inwestycji w ten kruszec, bo chce szybko zarobić, musi akceptować ryzyko.
– Z punktu widzenia indywidualnego inwestora złoto jest bardzo ryzykowną inwestycją. Po pierwsze, jego cena jest dziś zmienna. Po drugie, jest wyrażona w dolarach, a więc dochodzi nam jeszcze czynnik ryzyka kursowego – mówi Przemysław Kwiecień.
Nasi rozmówcy dodają, że jeśli ktoś chce zarobić na złocie w krótkim czasie, to raczej nie powinien kupować samego kruszcu.
– Krótkoterminowo złoto jako takie nie jest dobrym narzędziem. Same marże wejścia na rynek kruszcu i wyjścia z niego są duże. Złoto jest dobre na inwestycję o dłuższym terminie, jeśli potraktować je jako rodzaj zabezpieczenia, np. na wypadek wzrostu inflacji – mówi Piotr Kowalski, analityk Investors TFI.
Na polskim rynku działają firmy brokerskie, które oferują kontrakty na surowce – w tym złoto. Można też kupić jednostki uczestnictwa bądź certyfikaty funduszu inwestycyjnego, który inwestuje kapitał klientów w złoto lub w akcje spółek zajmujących się np. jego wydobyciem.
– Zaletą inwestycji w fundusz jest to, że można się tu zabezpieczyć przed ryzykiem kursowym: możemy partycypować bezpośrednio we wzroście ceny złota. W przypadku złota lokacyjnego kupujemy sztabkę, ale cena z dolarów przeliczana jest na złote. Spadek wartości dolara może częściowo niwelować wzrost ceny złota – mówi Piotr Kowalski, analityk Investors TFI.



Po monety do NBP

Jeśli ktoś zamierza traktować złoto jak lokatę długoterminową, może zainwestować w sam metal. Jak? Najprościej pójść do oddziału NBP i kupić emitowane przez niego złote monety uncjowe – tzw. Bieliki – o zawartości jednej dziesiątej, jednej czwartej, połowy lub całej uncji złota o próbie 999. Bieliki nie są monetami kolekcjonerskimi i emituje się je z myślą właśnie o tych, którzy chcą ulokować część oszczędności w złocie. Ich cena zależy oczywiście od zawartości złota i waha się od 480 do 3,6 tys. zł.
Bieliki w tym roku dały zarobić. Na przykład jednouncjowa moneta o nominale 500 zł na początku roku sprzedawana była po 2945,96 zł. Cena ustalona w ostatni wtorek wynosiła 3587,94 zł. Czyli była wyższa o prawie 22 proc.

Sztabki w specjalnych firmach

NBP nie sprzedaje sztabek złota. Tym zajmują się komercyjne firmy. Na rynku dostępne są sztabki o masie od 1 grama do 1 kilograma. Relatywnie najdroższe jest złoto w małych sztabkach – a to ze względu na koszty stałe wytworzenia takiej sztabki. Jednak małe sztabki jest stosunkowo najłatwiej sprzedać.
Większość złota sprzedajemy w dostawie natychmiastowej, ale nie ma co ukrywać, że ze względu na rosnące zainteresowanie taką inwestycją coraz częściej trzeba na nie czekać. Nawet do 45 dni – mówi Bartosz Wojtczak z e-numizmatyka.pl.
Jeśli ktoś ma zamiar kupować złoto, musi pamiętać, że sprzedawca zawsze doliczy sobie marżę. W zależności od terminu dostawy może ona wynosić od 5 do 9 proc. Prowizja zostanie nam potrącona także przy sprzedaży złota.
Gdzie można sprzedać złoto
Ze sprzedażą złota nie ma problemu. Najlepiej robić to na aukcjach internetowych. Tam można uzyskać najlepsze ceny. Ale też złoto można sprzedać u każdego jubilera. W ostateczności w NBP.
NBP najczęściej skupuje złote monety, ale także sztabki inwestycyjne. Za sztabkę stugramową bank może zapłacić 9,5–10 tys. zł – w zależności od stanu, w jakim się ona znajduje.
ikona lupy />
Notowania złota / DGP