Umocnienie naszej waluty w ostatnich dniach było iście imponujące. O ile jeszcze w poniedziałek z samego rana, notowania euro wynosiły 4,23-4,24 zł, o tyle wczoraj późnym wieczorem już tylko 4,12 zł.

Do poziomu 2,7350 zł (nowe roczne minimum) potaniał też amerykański dolar. Dzisiaj rano, kiedy na rynek wrócili krajowi inwestorzy (wczoraj było Święto Niepodległości), złoty nieco stracił. Nie ma się co dziwić, widać większą aktywność ze strony importerów. Część inwestorów może też pokusić się o realizację sporych zysków. W efekcie o godz. 9:31 euro jest warte 4,1330 zł, a dolar 2,7580 zł. Od nieznacznych spadków rozpoczął się też handel na giełdach europejskich, w tym w Warszawie, co może dodatkowo zachęcać do realizacji zysków na emerging markets.

Wczoraj dodatkowym impulsem dla inwestorów stały się lepsze dane z Chin (dynamika produkcji i sprzedaży detalicznej przekroczyła w październiku oczekiwania rynku), co zostało odebrane jako sygnał, iż globalne ożywienie nadal postępuje i tym samym bardziej ryzykowne inwestycje na emerging markets są wciąż w cenie. Można jednak zauważyć mniejsze zainteresowanie głównymi walutami, jak euro, frank, czy dolar australijski, co może być sygnałem ostrzegającym przez poważniejszą korektą. Mimo pozytywnych wieści z Chin, które znalazły swoje przełożenie w zwyżkach indeksów na Wall Street, kurs EUR/USD nie jest w stanie pokonać październikowego szczytu na 1,5061, a nawet na dłużej utrzymać się powyżej poziomu 1,50. Niewykluczone, że może mieć to związek z obawami dotyczącymi nadmiernego osłabienia dolara. Dzisiaj podczas szczytu państw Azji i Pacyfiku (APEC), tamtejsi ministrowie finansów zgodzili się, iż kursy walut powinny w większym stopniu odzwierciedlać „warunki rynkowe”.

Dzisiaj uwaga inwestorów skupi się na danych o produkcji przemysłowej w strefie euro (godz. 11:00), a także danych o cotygodniowym bezrobociu w USA (godz. 14:30) i budżecie federalnym (godz. 20:00). Kalendarz makro jest zatem nieco ubogi. Historia pokazała jednak nieraz, iż w takich momentach na rynku może się dużo zmienić. Warto zwrócić też uwagę na funta, który jest wyraźnie słabszy od pozostałych walut. To wynik wypowiedzi szefa Banku Anglii, iż słabsza waluta mogłaby wspomóc brytyjskich eksporterów i przyczynić się do ożywienia gospodarki.

EUR/PLN: Odbicie od okolic 4,12 może być wyraźniejsze. Wprawdzie pierwszy poważny opór to już okolice 4,15, ale kluczowa linia trendu, którą pokonaliśmy we wtorek wieczorem, przebiega dopiero w okolicach 4,17. Skala ruchu będzie zależeć od zachowania się EUR/USD. Jeżeli spadnie on poniżej 1,4950, sugerując tym samym nieco większą korektę, to do końca tygodnia możemy zobaczyć 4,17. USD/PLN: Nowe roczne minimum na 2,7350 jest faktem. Niemniej notowania dość łatwo powróciły powyżej kluczowych wcześniej 2,7550-2,7600. To może oznaczać, iż w perspektywie najbliższych godzin zaatakujemy okolice 2,78. Jeżeli EUR/USD podda się większej korekcie, to realny jest powrót nawet w okolice 2,80-2,81 (co odpowiadałoby 4,17 na EUR/PLN).

Reklama

EUR/USD: Przedłużająca się konsolidacja przed kluczowym październikowym szczytem (1,5061) i trudności z dłuższym utrzymaniem się powyżej bariery 1,50, nie są dobrym prognostykiem na przyszłość. Rynkowi brakuje nowego impulsu i raczej go nie otrzyma, co może skutkować nieco głębszym „strząśnięciem” w najbliższym czasie. Takie scenariusz potwierdzałyby ostatnie dzienne świece z górnymi knotami. Kluczowe będzie naruszenie 1,4950, co automatycznie uruchomi ruch w okolice 1,49. Możliwe jest naruszenie tego poziomu i spadek w okolice 1,4840-60 (to dawna, mocna konsolidacja wsparć).