Branża bije na alarm: jeśli wiosną przyszłego roku nie przyjdzie odbicie koniunktury, firmy hutnicze mogą zupełnie stracić wiarygodność kredytową. Przyczyna dramatycznej sytuacji sektora jest oczywista: hutnictwo to jedna z kilku branż, które najbardziej dotknął kryzys. Według szacunków Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej produkcja stali w kraju wyniesie w tym roku zaledwie 7,5 mln ton. Będzie to prawie o 20 proc. mniej niż w 2008 roku.

Cięcia nie wystarczą

Nic dziwnego, że huty ostro tną moce wytwórcze i koszty. To oczywiście nie wystarcza, by wyjść na prostą. Żeby powiązać koniec z końcem, potrzebują kredytów obrotowych. Są im potrzebne, bo co druga złotówka wydawana przez huty pochodzi z kredytu. Liczą więc na pomoc banków.
Tymczasem jest z tym coraz większy kłopot. – Bardzo trudno jest uzyskać nową linię kredytową – mówi Magdalena Socha, ekspert Expandera zajmujący się doradztwem dla dużych firm. – Do tego drastycznie wzrosły marże bankowe, z 2–3 proc. do 5–6 proc. – dodaje.
Reklama
Według eksperta Expandera w tej chwili polskie huty mogą liczyć głównie na kredyty z banku PKO BP, bo reszta jest raczej niechętna branży.

Cykliczne kłopoty

Przemysław Gdański, odpowiadający w BRE Banku za bankowość korporacyjną, tłumaczy, że trudna sytuacja branży to efekt cykliczności koniunktury w hutnictwie. Po okresie prosperity nadeszły ciężkie czasy.
– Banki mają świadomość, że branża przeżywa w tej chwili poważne problemy, stąd ich wzmożona ostrożność – tłumaczy Przemysław Gdański.
Jego zdaniem z tego właśnie powodu banki są teraz bardziej konserwatywne w udzielaniu pożyczek niż jeszcze w ubiegłym roku. Dlatego wymagają większych zabezpieczeń kredytów i wyjątkowo skrupulatnie prześwietlają kondycję finansową klienta.



Banki jednak zaprzeczają, że spółki stalowe znalazły się na czarnej liście branż, którym nie należy udzielać kredytów. Z pewnością jednak w tym sektorze są spółki lepiej lub gorzej traktowane przez instytucje finansowe.
Łukasz Cioch, rzecznik Arcelor Mittal Polska, w rozmowie z DGP twierdzi, że jak na razie firma nie ma kłopotów z kredytowaniem, chociaż korzysta wyłącznie z pomocy polskich banków. Magdalena Socha dodaje, że na dobre traktowanie mogą liczyć przede wszystkim te firmy, które dysponują mocnymi zabezpieczeniami.
– Najbardziej cenione przez banki są gwarancje państwowe czy zabezpieczenia pod kontrakty dla firm z udziałem Skarbu Państwa – twierdzi.

Słabi mogą paść

Prognozy ekspertów są pesymistyczne. Zwracają uwagę, że chociaż pozycja branży wobec banków słabnie, dno jeszcze nie zostało osiągnięte. Zdaniem Wojciecha Szulca, eksperta z Instytutu Metalurgii Żelaza z Gliwic, zdolność kredytowa hut będzie się pogarszać, gdy okres dekoniunktury będzie się przeciągał.
– Jeśli popyt nie odbije wiosną przyszłego roku i nie napłyną zamówienia z budownictwa czy z przemysłu motoryzacyjnego, huty będą jeszcze bardziej niż do tej pory ograniczać swoje moce wytwórcze, wygaszać piece. A to oznacza dalszą utratę zdolności kredytowej – prognozuje Szulc.
Jego zdaniem taki scenariusz może za rok, dwa doprowadzić do serii bankructw, zwłaszcza mniejszych spółek. Łukasz Cioch przyznaje, że jeśli spowolnienie gospodarcze będzie się przeciągać, spółki słabsze kapitałowo padną w pierwszej kolejności.
ikona lupy />
Produkcja stali / DGP