Po analizie wychodzi jednak, że na dziś żadna z nich wcale nie jest do tego przygotowana. To znaczy nie ma czystego i na tyle nowoczesnego taboru, żeby pasażerowie z jakiegokolwiek samolotu lądującego na Okęciu nie uciekli na jego widok, gdzie pieprz rośnie. To efekt chronicznego niedoinwestowania spółek kolejowych i braku perspektywicznego nimi zarządzania. Szefom takich firm na rękę jest myślenie: najpierw nowe tory, potem nowoczesne pociągi, bo to zwalnia z pracy. Skoro nie ma torów, o pociągach też nie trzeba myśleć. A przecież budowa torów na Okęcie ruszyła z czteroletnim opóźnieniem. To właśnie był czas na zamówienie taboru, który u żadnego producenta nie czeka na składzie. To zamawiający musi zaczekać co najmniej półtora roku. Za chwilę będzie linia, będzie stacja kolejowa na lotnisku, a pasażerowie nadal będą jeździć do centrum zatłoczonym autobusem.