MICHAŁ DUSZCZYK
Wiele państw Europy z pewnością zastanawia się, czy tej zimy, jak rok temu, znów dojdzie do kryzysu gazowego, wywołanego na linii Rosja – Ukraina. Mamy się czego obawiać?
RICHARD MORNINGSTAR*
Niewątpliwie wzajemne stosunki gazowe, czy też szerzej – energetyczne między Rosją i Ukrainą, mają wpływ na Europę, w tym również Polskę. Polacy mogą czuć się jednak stosunkowo bezpieczni, te relacje znacznie większy wpływ wywierają na inne kraje w regionie. Trudno powiedzieć, czy dojdzie do podobnego kryzysu jak w styczniu tego roku. Nigdy nie wiadomo, jak Rosja zareaguje, gdy Ukraina nie ureguluje płatności za gaz w terminie. Pracujemy z partnerami z Polski, Brukseli i innych państw Unii nad uniknięciem takiego scenariusza. Wiele czasu poświęcamy rozmowom z przedstawicielami władz Rosji i Ukrainy. Nie sądzę, by kolejny kryzys gazowy był w interesie Moskwy. Z powodu ostatnich problemów z dostawami tego surowca dla Europy via Ukraina ucierpiała bowiem rosyjska gospodarka. Zmobilizowało to również kraje UE do poszukiwania alternatywnych źródeł i kierunków dostaw.
Reklama
Jak w takim razie można uniknąć sytuacji kryzysowych na Ukrainie?
Kluczową kwestią są reformy – Ukraina powinna zacząć reformę swojego systemu energetycznego. Istnieje pilna potrzeba podjęcia ważnych i trudnych działań. Mam na myśli zmianę cen energii, poprawę wydajności systemu i polepszenie klimatu inwestycyjnego. Ukraina potrzebuje uniezależnić sektor energetyczny. To jedyna droga, by wyeliminować wszystkie problemy z płatnościami za gaz i znaleźć alternatywę dla rosyjskiego surowca. Ściśle pracujemy z partnerami z UE i międzynarodowymi instytucjami, by zapewnić finansowanie, które pomogłoby złagodzić problemy Ukrainy z regulowaniem rachunków za rosyjski gaz. Aby Kijów dostał pożyczki, musi jednak spełnić wiele warunków. Międzynarodowy Fundusz Walutowy domaga się m.in., by Ukraina podniosła u siebie ceny energii.
Chyba w przededniu wyborów nie ma co liczyć na podjęcie takich decyzji?
To prawda, to trudny moment. Podniesienie cen to jednak warunek wstępny, którego spełnienie jest niezbędne dla pozyskania kredytu. Ukraina go nie spełnia. Podwyżka jest konieczna, poprawiłaby płynność Naftohazu, czyli ukraińskiego operatora gazowego. Obecne ceny są nadzwyczaj niskie.
Jakie są możliwości pomocy finansowej dla Ukrainy?
MFW wykazało pewną gotowość na bardziej elastyczne podejście do kryteriów kredytowych, jednak Ukraina złamała warunki niezwiązane z energetyką i to utrudniło pozyskanie finansowania. Wciąż trwają negocjacje w sprawie pożyczki z innych źródeł, w tym UE, Banku Światowego, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, czy Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Kijów zgodził się na spełnienie wyznaczonych mu 17 niezbędnych warunków. Osiem z nich ma charakter krótkoterminowy. Niestety, postęp w ich wypełnianiu, czy też dostosowywaniu się do nich jest nieznaczny, więc są trudności z domknięciem finansowania. Trzeba jednak zaznaczyć, że Ukrainie udało się 6 listopada zapłacić Gazpromowi kolejną ratę za gaz. Mamy nadzieję, że podobnie uda się spłacić kolejne raty w grudniu i styczniu. Kijów zapewnia też, że ma wystarczające zapasy gazu, by sprostać europejskim potrzebom.
Polska wynegocjowała z Rosją nowy kontrakt gazowy, który wiąże nas z Gazpromem na najbliższe 28 lat. Czy takie uzależnienie się od jednego dostawcy nie jest błędem?
Rosja będzie ważnym graczem na rynku gazu jeszcze przez bardzo wiele lat. Zrozumiałe jest zatem, że Polska negocjuje z nią umowę. Musicie podejmować jednak kroki do zapewnienia sobie bezpieczeństwa energetycznego. I tak zresztą robicie. Będziecie mieli terminal LNG, podpisaliście kontrakt na dostawy skroplonego gazu z Katarem. To bardzo ważne działania. Wraz z innymi przedsięwzięciami – takimi jak rozbudowa magazynów gazu i połączeń z sieciami gazowymi np. Czech i Niemiec – ochronią one w przyszłości Polskę przed ewentualnymi problemami z dostawami z Rosji.
A jak ocenia pan polskie szanse na dywersyfikację dostaw ropy naftowej? Kluczowym projektem miała być rozbudowa rurociągu Odessa-Brody do Płocka, którym popłynęłaby kaspijska ropa.
To skomplikowana sprawa.
Czy projekt jest realny, skoro nie udało się pozyskać do niego Kazachstanu, czyli głównego producenta ropy w regionie? Poza tym rosyjsko-gruziński konflikt pokazał, jak trudny może być tranzyt surowca przez ten niestabilny region.
Nie sądzę, żeby problemem była sama kwestia znalezienia ropy dla tego projektu. W regionie Morza Kaspijskiego jest dużo surowca, który można skierować na Morze Czarne, w tym też do rurociągu Odessa-Brody. Nie niepokoi mnie też sytuacja w Gruzji. Tranzyt przez ten kraj nie stanowi problemu. Jest nim natomiast – w perspektywie krótko- i średnioterminowej – Ukraina. Dopóki nie poprawi się klimat inwestycyjny w tym kraju, to firmy – czy to polskie, czy międzynarodowe – nie będą chciały inwestować w ten projekt. Poprawa sytuacji na Ukrainie jest więc sprawą kluczową dla zaopatrzenia Europy w surowce energetyczne, nie tylko w gaz, lecz także i ropę.
* Richard Morningstar
specjalny wysłannik amerykańskiego Departamentu Stanu ds. Energii w regionie Europy i Azji