Z raportu stanowego kontrolera Thomasa DiNapoliego wynika, że branża finansowa Nowego Jorku odradza się w szybszym tempie niż gospodarka narodowa. Największe banki ogłaszają zyski, a zatrudnienie nie spada tak drastycznie, jak zakładano wcześniej.



Główny rewident księgowy stanu Nowy Jork opublikował coroczny raport o stanie sektora finansowego. Dane są bardziej optymistyczne niż wcześniejsze prognozy. Do 30 września cztery największe firmy inwestycyjne ogłosiły zyski w łącznej kwocie 22,6 miliardów dolarów. Liczbę zwolnionych osób na Wall Street nadal liczy się w tysiącach, ale posadę straciło niecałe 35 000 osób, a nie 47 000, jak zakładano w czerwcu. Finansiści nie mogą także narzekać na wynagrodzenia - w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2009 roku sześć największych amerykańskich banków wypłaciło na ten cel 112 miliardów dolarów.

Z raportu wynika, że mogą się sprawdzić pogłoski o wyższych premiach na Wall Street. Jednak, zgodnie z zapowiedziami, mniejszych bonusów mają spodziewać się menadżerowie z Citigroup, Bank of America, AIG i czterech innych firm uratowanych dzięki pomocy amerykańskich władz.

Reklama

Kryzys przyniósł oczywiście mniejsze wpływy z podatków do stanowej kasy. Dwa lata temu podatki płacone przez sektor finansowy stanowiły 20 proc. ogółu, w roku rozliczeniowym kończącym się 31 marca 2009 r. było to 15 proc. Dane z 30 czerwca pokazują, że miasto Nowy Jork ściągnęło w ciągu roku z Wall Street prawie 2 miliardy dolarów podatków, co stanowi 40 proc. ogółu podatkowych przychodów.

Pomimo że stanowy kontroler nazywa Wall Street „finansowym motorem” Nowego Jorku, jest w tym miodzie łyżka dziegciu. Raport Thomasa DiNapoliego pokazuje, że chociaż najgorsze finansjera Nowego Jorku ma już za sobą, skutki kryzysu nadal będą odczuwalne. Rynkom ciężko powrócić do dawnej stabilności po niedawnych zawirowaniach. Nieoczekiwane straty, upadki i przejęcia wśród finansowych gigantów nadal kładą cień na krajobraz Wall Street.