Środa była trzecim kolejnym dniem, kiedy notowania indeksu S&P500 zamknęły się powyżej poziomu 1100 pkt. – silniej wcześniej bariery. Na innych rynkach jest już jednak mniej optymizmu.

Po bardzo dobrych poniedziałkowych danych o sprzedaży detalicznej w USA, wtorkowe dane o produkcji były już słabsze, zaś wczorajsze z rynku budownictwa mieszkaniowego – bardzo słabe. Liczba rozpoczętych budów domów w październiku obniżyła się z 592 tys. (w ujęciu anualizowanym) do 529 tys. To spore rozczarowanie dla rynku, który liczył na wzrost do 600 tys. rozpoczętych budów. Podobnie sytuacja wyglądała w zakresie pozwoleń na budowy – ich liczba spadła z 575 do 552 tys. To najsłabsze dane od wiosny tego roku. Co więcej, cofnięcie następuje w momencie, gdy powoli kończą się zachęty podatkowe, które miały na celu ożywić rynek. Inwestorzy przyglądać się będą teraz danym o sprzedaży domów (publikowanych w przyszłym tygodniu), aby ocenić, czy wczorajsze dane były jedynie „wypadkiem przy pracy”, czy też obrazują powrót słabość na rynek nieruchomości mieszkaniowych w USA.

Notowania w USA bardzo szybko przeszły nad danymi do porządku dziennego – być może inwestorzy uznali, iż nie jest to jeszcze wystarczający argument do negowania sygnału zakupu wygenerowanego w poniedziałek. W rezultacie notowania S&P500 nie obniżyły się poniżej linii 1100 pkt. Na innych rynkach nie było już tak bardzo optymistycznie – cofnęły się rynki europejskie, w Japonii Nikkei225 poddał istotne wsparcie na poziomie 9610 pkt., cofnął się nie tylko WIG20, ale wyraźną realizację zysków mamy też na rynku złotego, gdzie dziś na otwarciu notowania EURPLN rosną powyżej 4,12 -czyli poziomu najwyższego w tym tygodniu. Tym samym w przypadku pary EURPLN potwierdziła się siła wsparcia zlokalizowanego na poziomie 4,0650, jak i fakt, iż jego pokonanie wymaga pozytywnego impulsu z rynków globalnych.

Dane nie miały silnego bezpośredniego wpływu na notowania EURUSD, jednak parze najwyraźniej brakuje impulsu wzrostowego, który te dane mogły dostarczyć, gdyby zaskoczyły pozytywnie. Tymczasem na interwale czterogodzinnym rysuje nam się formacja klina z wsparciem na poziomie 1,4810 i zniżkującą linią oporu obecnie nieco poniżej 1,4990. Formacja teoretycznie jest formacją kontynuacji, jednak w obecnych uwarunkowaniach pozostawania notowań przez dłuższy czas tuż poniżej rocznego maksimum narasta zagrożenie większej realizacji zysków. W takiej sytuacji wsparcia należałoby szukać na poziomie 1,4627.

Dziś najważniejszym wydarzeniem jest publikacja indeksu Philadelphia Fed, obrazującego aktywność w rejonie Filadelfii. Po cofnięciu w zeszłym miesiącu do 11,5 pkt., rynek oczekuje symbolicznego wzrostu wskaźnika w listopadzie – do 12 pkt. Przypomnijmy jednak, iż podobny indeks dla okolic Nowego Jorku, choć na wyższym poziomie (23,5 pkt.), zanotował cofniecie w relacji do października. W Polsce o godzinie 14.00 podane będą dane o produkcji przemysłowej za październik. Konsensus rynkowy zakłada spadek produkcji o 2,7% R/R. Nasza prognoza zakłada roczny spadek produkcji o 1,2%, ale nawet gdyby dane okazały się właśnie o tyle lepsze od średniej oczekiwań rynku, trudno będzie oczekiwać istotnej reakcji na rynku złotego przy nienajlepszym sentymencie, który widzimy na otwarciu. Bardziej istotną reakcję moglibyśmy zaobserwować, gdyby produkcja nieoczekiwanie wzrosła w ujęciu rocznym. O godzinie 10.30 czekają nas też dane o sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. Konsensus to +0,5% m/m.

Reklama