Ponieważ rynki międzybankowe wracają do normalności – banki znów finansują się wzajemnie, pożyczając sobie pieniądze na okres od doby do roku – coraz więcej się mówi o tzw. strategiach wyjścia. Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego, wspomniał ostatnio, że w grudniu odbędzie się ostatnia aukcja jednorocznych linii pożyczkowych: to pierwsza oznaka wycofywania się z niestandardowych posunięć. Choć bowiem aukcje pożyczek tygodniowych i miesięcznych są czymś zwyczajnym, pożyczki roczne EBC wprowadził w reakcji na kryzys finansowy. Amerykańska Rezerwa Federalna wstrzymała wykup papierów skarbowych, a Bank Anglii nie przedłuży programu zakupu obligacji rządowych. Normalizacja rynków pieniężnych znajduje odzwierciedlenie we wskaźnikach, takich jak stanowiąca miarę ryzyka kredytowego różnica między trzymiesięczną stawką LIBOR a dobowymi stawkami rynkowymi. Ta różnica w odniesieniu do głównych walut zmalała do około 20 punktów bazowych, czyli poziomu sprzed upadku banku Lehman Brothers. Potem wynosiła nawet 300 pkt baz. Kolejna oznaka normalizacji zawiera się w malejącej różnicy między oprocentowaniem pożyczek zabezpieczonych i niezabezpieczonych. Podczas kryzysu głównym orężem EBC było oferowanie bankom komercyjnym nieograniczonego dostępu do płynności. Niespłacone pożyczki z tego źródła wynoszą obecnie 665 mld euro – znacznie więcej niż kwoty stawiane zwykle do dyspozycji banków komercyjnych.
Umożliwiło to im finansowanie się raczej z banku centralnego niż z instytucji sektora prywatnego. Stabilność systemowi bankowemu zapewniał też fakt, że 80 proc. tych pożyczek było na rok. Dla banków centralnych wielkim wyzwaniem jest jednak wycofywanie się z tych programów. EBC obawia się, że zbyt długie ich utrzymywanie może się wiązać z ryzykiem „bańki” aktywów, nadmiernych zysków banków – i groźbą wzrostu inflacji w długim okresie. EBC, który zapewne pierwszy zacznie wycofywać się z niekonwencjonalnych rozwiązań, zdaniem analityków będzie to robił stopniowo. Zaniecha pożyczek rocznych, ale nadal będzie co tydzień dostarczać bankom płynności. Odchodzenie od tych rozwiązań wiąże się jednak z ryzykiem. Zdaniem Dona Smitha, ekonomisty w firmie maklerskiej Icap, jest „wielką niewiadomą”, czy banki prywatne wypełnią lukę, jaka powstanie, gdy banki centralne zaczną wycofywać pieniądze z systemu finansowego. – Rynek międzybankowy jest w znacznie lepszym stanie niż był po upadku Lehman Brothers. Panował na nim taki strach, że banki pożyczały sobie tylko na jedną dobę – mówi Don Smith. Teraz aktywność znacznie wzrosła, ale nadal pożyczki na okres dłuższy niż trzy miesiące zdarzają się sporadycznie – dodaje. Jak natomiast uważa Richard McGuire, starszy analityk w RBC Capital Markets: – EBC może zacząć się wkrótce wycofywać ze swoich niekonwencjonalnych rozwiązań, ale musi robić to stopniowo. Musi nadal zapewniać rynkowi wsparcie i płynność, ale w mniejszych dawkach. – Banki centralne nabierają zaufania do rynków pieniężnych – stanowiących pierwsze ogniwo w łańcuchu pożyczkowym – gdyż wydają się one wracać do normy. Ponieważ jednak następne ogniwa – między bankami oraz firmami i gospodarstwami domowymi – nadal są słabe, a stan gospodarki większości krajów – niepewny, analitycy ostrzegają, że banki centralne muszą przy tym „wyjściu” postępować ostrożnie.