W latach 2007–2009 nastąpił w Polsce gwałtowny wzrost cen tzw. energii czarnej, tj. wytwarzanej w wyniku spalania węgla kamiennego lub brunatnego. Ceny tej energii w Polsce zrównały się z cenami notowanymi w starych krajach UE, choć dotychczas były relatywnie niższe. W kolejnych latach konkurencja cenowa będzie się dalej zmieniała na niekorzyść Polski. Zadecyduje o tym głównie brak zwolnień podatkowych i obniżek opodatkowania energii, które powszechnie stosują kraje UE-15 wobec energochłonnych przemysłów. Akcyza płacona przez polski przemysł za energię należy do najwyższych w UE.

Koszty energii

Dyrektywa Rady Europy nr 2003/96/WE daje krajom członkowskim UE możliwość ograniczania różnym branżom przemysłu kosztów wynikających z opodatkowania energii elektrycznej. Powodem może tu być np. obawa o utratę przez nich konkurencyjności. Na tej podstawie Niemcy obniżyli akcyzę z poziomu 12,30 euro/MWh do 0,62 euro/MWh, a więc aż dwudziestokrotnie. Ministerstwo Finansów w Polsce uznaje natomiast, że nie ma przekonującego uzasadnienia dla zastosowania takich rozwiązań w stosunku do rodzimych przemysłowców.
– Polityki energetyczne innych krajów unijnych redukują obciążenia podatkowe naszych europejskich konkurentów z tytułu użytkowanej energii, np. przez stosowanie zapisów Dyrektywy 2003/96/WE. W Polsce żaden przemysłowy odbiorca energii elektrycznej z podobnych rozwiązań nie korzysta – wskazuje Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG).
Reklama
Z tego powodu różnice w kosztach użytkowania energii między przemysłami w Polsce i innych krajach rosną z roku na rok, np. w porównaniu z producentem niemieckim polski producent energochłonny zapłaci z tego tytułu o 80 zł/MWh więcej w 2009 roku, a do roku 2030 różnica ta osiągnie poziom aż 259 zł/MWh na niekorzyść polskich firm.
– Konsekwencje takiego trendu są łatwe do przewidzenia. Dojdzie do trwałej utraty konkurencyjności polskiego przemysłu, ograniczenia produkcji i likwidacji wielu zakładów – uważa Henryk Kaliś.

W interesie wytwórców

W Niemczech koszty związane z realizacją polityki energetycznej państwa rozłożone są bardziej równomiernie niż w Polsce – ponoszą je także odbiorcy komunalni. Tylko w części obciążają one odbiorców przemysłowych, a producentów energochłonnych jedynie w minimalnym stopniu, gdyż ci ostatni cieszą się przywilejami podatkowymi. Z analizy FOEEiG wynika, że z tego powodu, pomimo wyższych cen czarnej energii elektrycznej w Niemczech, tamtejszy energochłonny odbiorca przemysłowy ponosi niższe koszty jej poboru i użytkowania, niż jego konkurenci w Polsce.
– W 2010 roku będą one niższe o 14,44 euro/MWh, w 2011 roku o 13,22 euro/MWh, a w 2012 roku aż o 17,19 euro/MWh – wylicza Henryk Kaliś. Jego zdaniem systematyczny wzrost kosztów korzystania z energii przez odbiorcę przemysłowego jest pochodną realizowanej przez rząd polityki energetycznej.
– Kłopoty polskich branż energochłonnych w ogóle nie są dostrzegane przez administrację rządową i jej doradców. Polityka energetyczna państwa jest tworzona, a potem realizowana w interesie podmiotów wytwarzających i dystrybuujących energię. W ogóle nie bierze ona pod uwagę interesu odbiorców, co najdotkliwiej doświadczają przemysły energochłonne – twierdzi dr Filip Elżanowski z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert ds. energetyki.



Szukanie recepty

Znaczny wzrost cen energii w ostatnich latach doprowadził do wstrzymania lub ograniczenia produkcji w wielu zakładach.
Najbardziej energochłonne zakłady przemysłowe zaczęła toczyć gangrena kosztotwórcza. Obecnie stoimy przed alternatywą: albo zaordynujemy środki przeciw tej chorobie, albo będziemy musieli amputować kolejne przedsiębiorstwa, a nawet całe gałęzie polskiego przemysłu – mówi obrazowo Arkadiusz Krężel, szef rady nadzorczej Impexmetalu.
Arkadiusz Krężel wskazuje na przykład Huty Konin, która na początku tego roku po 43 latach nieprzerwanej działalności zamknęła produkcję. Powodem były zbyt wysokie koszty energii. Firma musiała w ostatnich miesiącach przed likwidacją produkcji dokładać 650 dolarów do każdej tony aluminium. Działalność huty straciła ekonomiczne podstawy. W podobnej sytuacji znalazła się Huta Szopienice, inna firma zależna Impexmetalu, która do niedawna słynęła z wytopu metali nieżelaznych. Obecnie odeszła od tej działalności ze względu na długi i nierentowność. Również tu powodem znalezienia się w kryzysowej sytuacji były narastające koszty z tytułu wykorzystywanej energii.
Wincenty Likus, szef Huty Stali Jakościowych w Stalowej Woli, mówi wprost o zjawisku „umierającego po cichu polskiego przemysłu”.

Narzucone parapodatki

Zatwierdzona przez rząd na początku listopada „Polityka energetyczna Polski do 2030 roku” zakłada spadek produkcji energii ze spalania węgla kamiennego i brunatnego i zwiększenie generacji ze źródeł odnawialnych w najbliższej dekadzie.
– Koszty produkcji energii ze źródeł odnawialnych są znacznie wyższe niż w technologiach węglowych. Realizacja rządowej polityki doprowadzi więc do dalszego wzrostu kosztów energii czarnej; wtórnie także do wzrostu kosztów wynikających z konieczności zakupu kolorowych certyfikatów. Kolorowe certyfikaty wprowadzone do obrotu w celu wspierania rozwoju energetyki odnawialnej i skojarzonej są w istocie administracyjnie narzuconymi parapodatkami. Te gigantyczne kwoty, którymi obciążany jest głównie przemysł, nie wynikają wprost z krajowej produkcji energii odnawialnej czy skojarzonej i nie mają bezpośredniego związku z przyrostem mocy wytwórczych – zauważa Henryk Kaliś.