Zdaniem ekspertów to niepokojące zjawisko, bo rozsądnego zarządzania finansami trzeba się uczyć od małego.
Kieszonkowe dostaje większość polskich dzieci. Z najnowszego badania Maluchy 2009 wykonanego przez SMG/KRC wynika, że te najmłodsze – od 7. do 14. roku życia – otrzymują na swoje wydatki średnio około 10 zł miesięcznie. Kilkanaście procent dzieci otrzymuje dwa razy więcej. Ale rodzice w żaden sposób nie kontrolują, jak dzieci wydają te pieniądze. A najczęściej wydają je na jedzenie i rozrywkę. Tylko niewielka grupa odkłada na kolejne miesiące.
Ciekawe wnioski przynosi również badanie przeprowadzone przez NBP dotyczące wiedzy ekonomicznej dzieci do 14. roku życia. Wynika z niego, że choć najmłodsi interesują się finansami, rodzice nie starają się pogłębić ich wiedzy w tej dziedzinie. – To trochę jak rozmowy o seksie: dorośli uważają, że ich dzieci jeszcze mają czas, żeby się o tych sprawach dowiedzieć. Wychodzą z założenia, że w świecie dziecka nie ma miejsca na pieniądze, że to są sprawy zarezerwowane tylko dla dorosłych. Dają więc im pieniądze, mówiąc: kup sobie coś, ale rzadko kiedy zachęcają do oszczędzania – mówi psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński.
Autorzy raportu NBP wyliczają największe błędy popełniane przez rodziców: brak konsekwencji we wręczaniu kieszonkowego, nadmierną opiekuńczość, która nie pozwala dzieciom na samodzielną naukę gospodarności, a także płacenie im za grzeczne zachowanie czy dobre oceny, co z kolei uczy manipulowania otoczeniem i konformizmu. Dorośli często zupełnie bezwiednie niszczą samodzielność dzieci tym, że dokładają im pieniędzy, gdy tylko skończy się kieszonkowe. Zdaniem ekonomisty prof. Witolda Orłowskiego wszystkie te błędy to skutek bardzo niewielkiej wiedzy ekonomicznej Polaków. – Ludzie nie rozumieją, o co chodzi w pojęciu „oszczędzanie”. Nie wiedzą, po co to się robi, uważając, że to luksus dla bogatych – mówi.
Reklama
Właśnie dlatego, co wynika między innymi z ostatniej Diagnozy Społecznej prof. Czapińskiego, potrafimy odkładać pieniądze na jakiś konkretny cel, jak kupno telewizora czy mieszkania, ale nie umiemy myśleć o dalekiej przyszłości. – Efekt jest taki, że w Polsce jest skandalicznie małe zainteresowanie oszczędnościami emerytalnymi – dodaje prof. Orłowski.
Tymczasem według prof. Marka Rockiego z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej im wcześniej nauczy się dzieci podstaw ekonomii, w tym także umiejętności oszczędzania, tym lepiej będą one planować przyszłość. Przy SGH działa od kilku lat uniwersytet dla dzieci, gdzie jednym z kursów jest właśnie ekonomia. I jak opowiada prof. Rocki, zajęcia cieszą się niezwykłym zainteresowaniem małych studentów. – Tylko dorosłym może się wydawać, że dzieci coś takiego nie wciąga. Tymczasem one chętnie uczą się o pieniądzach – mówi.