Mimo, to był to zdecydowanie dzień popytu. Poranne wzrosty EUR/USD skutkowały pozytywnym otwarciem europejskich parkietów. Dopiero po nim indeksy weszły w długotrwały marazm.

Na rynkach nie działo się absolutnie nic, a zmienność zagranicznych parkietów ograniczała się do wielkości spreadu na poszczególnych spółkach. Analogicznie wyglądała sytuacja WIG20, który otworzył się przy poziomie 2400 pkt. i powoli osuwał się niżej. Zakończenie dnia na tych poziomach potwierdzałoby tezę o utrzymaniu indeksów w granicach ostatniej konsolidacji i jednocześnie wstrzymania się inwestorów z decyzjami na później. Okazało się jednak, że lepsze czasy przyszły tuż po starcie handlu na Wall Street. Prawie dwuprocentowe wzrosty S&P500 i informacja o wzroście sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA o 10 proc., do ponad 6,1 miliona spowodowały wybuch optymizmu. Wtedy WIG20 uporał się z okrągłą barierą 2400 pkt. i zakończył na dziennych maksimach 11 pkt. wyżej.

W sumie reakcja na dane była słuszna. Największa sprzedaż domów od lutego 2007 roku, a więc czasów końca bańki nieruchomości, doskonale wspiera nadzieje, że kryzys już się skończył. W tej atmosferze nikt jednak nie zwrócił uwagi, że ostatni raport Mortgage Bankers Association pokazał, że aż 14 proc. kredytobiorców hipotecznych w USA zalega z płatnością lub jest w procesie egzekwowania wierzytelności. Większość z tych problemów wynika oczywiście z problemów pojawiających się na rynku pracy, ale stwierdzono również pojawienie się innego groźnego mechanizmu – publicznej tolerancji dla niespłacania długów. Coraz więcej osób bezpośrednio zna osoby, które płacą raty z narastającym opóźnieniem. Im więcej osób nie płaci tym bardziej staje się to „modne” i niebezpieczne dla całego systemu, a co gorsza takie negatywne zwyczaje mają tendencje do szybkiego rozprzestrzeniania się. Mając na uwadze takie dane trudno podzielać rynkowy optymizm o wzroście sprzedaży domów.

W końcu kryzys się skończy jak skończą się problemy ze spłatą kredytu, a nie jak tanie mieszkania znajdą nowych bezrobotnych nabywców. Można nawet zasugerować tezę, że po raz kolejny widać napływ kapitału spekulacyjnego na rynek nieruchomości.

Reklama

Na razie te wszystkie problemy gracze odsunęli na bok. Jeżeli wystarczy optymizmu ( i gotówki) to dziś S&P500 przebije szczyty, co wymusi kolejne zakupy na skutek technicznych sygnałów kupna. Wtedy wszystkie rozterki pozostaną w sferze abstrakcyjnej przyszłości i zrealizuje się koncepcja rajdu Świętego Mikołaja.