Brak dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych powoduje, że szpitale nie korzystają z dodatkowych źródeł finansowania, a chorzy mają ograniczony dostęp do świadczeń gwarantowanych.
Gospodarstwa domowe w Polsce wydają co roku na usługi medyczne około 200 zł na osobę. Dotyczy to tych świadczeń, które powinny być finansowane przez NFZ. Z raportu na temat rynku prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych przygotowanego przez firmę konsultingową Deloitte wynika, że wydatki publiczne na opiekę medyczną w Polsce rosną, lecz nadal są niższe niż w innych krajach. Tymczasem poziom prywatnych dopłat do świadczeń związanych z leczeniem jest zdecydowanie wyższy niż średnia w krajach OECD.
Zdaniem Renaty Onisk, współautora raportu, dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, w tym szpitalne, pomogłyby zracjonalizować istniejący system oraz stworzyć nowy rynek.
– Pozwoliłoby to uporządkować system od strony ekonomicznej oraz lepiej planować wydatki – dodaje Renata Onisk.
Reklama

Dodatkowe kontrakty

Nowelizacja ustawy o zakładach opieki zdrowotnej z 2007 roku stworzyła możliwość zawierania przez publiczne placówki medyczne kontraktów również z prywatnymi firmami ubezpieczeniowymi. Wciąż jednak z takiego rozwiązania korzysta niewiele szpitali i przychodni. Najczęściej z dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych korzystają mieszkańcy dużych miast. Także umowy z prywatnymi ubezpieczalniami zawierają głównie specjalistyczne placówki np. z Warszawy, Gdańska, Poznania czy Wrocławia. Dzięki temu prowadzą one działalność komercyjną. Tylko firma ubezpieczeniowa Signal Iduna ma podpisane umowy z ponad 70 publicznymi placówkami medycznymi. Swoim klientom zapewnia wykonanie w ciągu 14 dni zabiegu czy operacji, a w ciągu tygodnia porady specjalistycznej.

Z pustymi salami

– Publiczne szpitale nie w pełni wykorzystują swoje możliwości. Ponieważ NFZ zawiera z nimi kontrakty, które są limitowane, stąd np. niekorzystanie z sal operacyjnych w godzinach popołudniowych – uważa Wojciech Sygnowski, dyrektor działu konsultingu Deloitte.
Potwierdzają to również sami świadczeniodawcy. Ci bowiem, wiedząc, czym grozi wyczerpanie limitów przed końcem roku, muszą tak planować wykonywanie operacji czy zabiegów, aby dostęp do nich był zapewniony w ramach kontraktu przez 12 miesięcy. Niestety nie zawsze jest to możliwe i powstają tzw. nadwykonania, za które NFZ płaci, tylko jeżeli szpital udowodni, że musiał wykonać dane świadczenie, bo służyło ono ratowaniu życia ludzkiego.
– W tym roku problem nadwykonań jest szczególnie odczuwalny, bo spadły wpływy do NFZ. W związku z tym ma on mniej środków niż w latach poprzednich. Dlatego nie ma szans, aby jeszcze w tym roku Fundusz zapłacił za tegoroczne ponadlimity – uważa Piotr Kuna, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Operacja dzięki polisie

Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne mogą uzupełniać publiczny system opieki medycznej. Zakładając, że pierwszy filar, czyli publiczny, gwarantuje podstawowy zakres usług zdrowotnych świadczonych przez NFZ, pozostałe dwa mogłyby się składać z prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych oraz dodatkowych zapewniających np. świadczenia wysokospecjalistyczne za granicą lub dodatkowe świadczenia w przypadku niezdolności do pracy uzupełniające świadczenia wypłacane przez ZUS.
Prywatne ubezpieczenia gwarantowałyby kompleksową opiekę w zamian za opłacanie składki ubezpieczeniowej – mówi Wojciech Sygnowski.
Pacjenci korzystaliby z usług medycznych oferowanych przez wybrane placówki. Te natomiast podlegałyby kontroli NFZ lub innej instytucji nadzorującej jakość wykonywanych tam świadczeń.
28 mld zł wydają rocznie Polacy na prywatne usługi medyczne