Sprzedaż używanych domów wzrosła w październiku do 6,1 mln w ujęciu anualizowanym – poziomu niewidzianego od lutego 2007 roku. Tak nagły wzrost sprzedaży związany był jednak z zamieszaniem wokół ulg podatkowych, o których pisaliśmy we wczorajszym komentarzu. W październiku wydawało się bowiem, że ulgi wygasną z końcem listopada, choć ostatecznie zostały one przedłużone do końca maja przyszłego roku. Był to zatem jednorazowy czynnik motywujący do przyspieszenia zakupu. Z drugiej strony sprzedaż nowych domów – ze względu na dłuższą procedurę, powinna już być w październiku niższa niż wcześniej. Tym samym wczorajsze dane trudno uznać za silny argument za kontynuacją wzrostów na rynkach akcji. Można oczywiście argumentować, iż tak znaczący wzrost sprzedaży oznaczał, że potencjalny popyt nie jest tak mały, ale to można będzie powiedzieć dopiero, gdy przekonamy się, jak popyt będzie wyglądał bez zachęt podatkowych – czyli nie wcześniej niż w połowie przyszłego roku. Wczoraj podano także wstępne wskaźniki aktywności w strefie euro. Tu nie było dużego zaskoczenia – sytuacja prezentowała się nieco lepiej w usługach (53,2 pkt.) niż w przemyśle (51 pkt.), a zaważyły na tym dane z Francji.

Warto zwrócić uwagę, że choć na rynki akcji bardzo szybko wrócił optymizm, dominacja byków trwała w zasadzie tylko do publikacji danych z USA (czyli godziny 16.00). Choć dane były teoretycznie bardzo dobre nie były w stanie przekonać inwestorów do kontynuacji zakupów, powyżej zeszłotygodniowego maksimum na blisko 1112 pkt. w przypadku kontraktów na S&P500. Tym samym poziom ten może odgrywać rolę silnego oporu, choć z drugiej strony dość silne wsparcie ukształtowało nam się w minionym tygodniu na poziomie 1082 pkt. Nadal słabe nastroje panują w Japonii, gdzie minister Fuji wezwał bank centralny (który ostatnio odnotował poprawę sytuacji gospodarczej) do większej aktywności w przeciwdziałaniu deflacji. Po przełamaniu wsparcia na poziomie 9610 pkt., notowania kontraktów na Nikkei225 dość szybko ruszyły w kierunku następnego istotnego poziomu, którym jest 8985-9000 pkt. W przypadku kontraktów na WIG20 kluczowym oporem jest poziom 2455 pkt., jednak jego pokonanie będzie trudne bez dodatkowego wsparcia zza oceanu.

Tydzień zaczął się od wyraźnych wzrostów również na parze EURUSD. Dolar tracił po tym, jak prezydent Fed z St. Luis, James Bullard uznał, iż Fed powinien kontynuować proces wykupywania długu hipotecznego również w przyszłym roku. Notowania szybko wzrosły w pobliże poziomu 1,50, jednak kumulacja oporów w tym obszarze nie pozwoliła na kontynuowanie tego ruchu. Najpierw rynek zatrzymał się chwilowo na poziomie 1,4990 – dokładnie na lokalnym maksimum z 18 listopada. Później bykom udało się wyjść nieco wyżej, ale powstrzymał ich poziom 1,50. Nawet gdyby kupującym udało się wyjść powyżej tego poziomu, potencjalne problemy napotkaliby na poziomach 1,5016, 1,5048 i dalej 1,5063. Sforsowanie tegorocznym maksimów wydaje się zatem dość trudne, a najbardziej prawdopodobny scenariusz to konsolidacja w przedziale 1,48 – 1,50.

Dziś czeka nas kilka potencjalnie istotnych danych makroekonomicznych. Po pierwsze, o godzinie 10.00 opublikowany zostanie indeks Ifo. Dane nie rozstrzygną zapewne o globalnym sentymencie w dniu dzisiejszym, ale mogą mieć zauważalny wpływ na notowania EURUSD. Konsensus zakłada wzrost indeksu z 91,9 do 92,5 pkt., dane o godzinie 10.00. W USA o godzinie 14.30 podany zostanie drugi szacunek PKB za miniony kwartał. Oczekuje się, że wzrost był wtedy niższy niż podano pierwotnie (2,9% zamiast 3,5%), głównie ze względu na wyższy import. Wreszcie o godzinie 16.00 opublikowany będzie indeks nastrojów konsumenckich Conference Board. Po dwukrotnym rozczarowaniu, tym razem rynek oczekuje już spadku, choć tylko symbolicznego (z 47,7 do 47,5 pkt.). Dane mają potencjalnie największy wpływ na rynek i nie wykluczone, że po ich publikacji dojdzie do wybicia któregoś ze wspomnianych poziomów na S&P500.

Reklama