W 2005 roku GE przejął inicjatywę, ruszając z programem „eko-wyobraźnia”, który dał mu przewagę w marketingu i PR. Jednak pod pod względem liczb europejscy rywale wyprzedzają amerykański koncern.

Prowadzą Europejczycy

W 2008 roku GE zarobił na ekologicznych produktach 17 mld dol., a w przyszłym roku spodziewa się 25 mld dol. Z kolei Siemens, największy koncern europejskiego przemysłu maszynowego, w kończącym się we wrześniu roku obrachunkowym zarobił na takich produktach 23 mld euro (34 mld dol.), chociaż jego łączne przychody nie stanowią nawet połowy przychodów amerykańskiego rywala.
Założony cel GE na 2010 roku sprowadza się do 14 proc. zeszłorocznego przychodu.
Reklama
Dla porównania, Philips – holenderski koncern, działający w sektorze artykułów konsumpcyjnych i opieki zdrowotnej – w 2012 roku zamierza osiągać 30 proc. przychodu z produktów przyjaznych środowisku.
Walka między tymi trzema koncernami to zaledwie jedna z wojen, jakie będą wybuchać w przyszłym dziesięcioleciu w miarę wzrostu znaczenia „zielonych” produktów.
Zapewne cały świat głęboko odczuje zmiany w tym kierunku, ale niewiele regionów równie silnie jak Europa. Wielu przemysłowców uważa ekologiczne produkty za podstawę przemysłu przetwórczego na kontynencie.
Raport niemieckiej firmy doradczej Roland Berger, opracowany na zlecenie rządu niemieckiego, wydaje się uzasadniać ten pogląd: szacuje się w nim, że do 2020 r. Niemcy będą zarabiać więcej na ekologicznej produkcji niż na produkcji samochodów. Torsten Henzelmann, autor raportu, ocenia, że w 2020 roku Niemcy powinny mieć 15-proc. udział (a Europa 25-proc.) w rynku wartości 3200 mld euro (4756 mld dol.). Dla porównania, wartość światowego rynku w 2007 roku wyniosła 1400 mld euro.
– W tej konkurencji Europa ma szanse wygrać z zawodnikami cięższej wagi – powiedział jeden z czołowych przemysłowców kontynentu.



Sprzyja polityka

W niektórych grupach towarowych Europa ma jeszcze lepsze wyniki: choćby 40 proc. udziału w rynku odnawialnej energii i aż 50 proc. w gospodarce odpadami i recyklingu, wynika z raportu.
Torsten Henzelmann wymienia dwie główne przyczyny sukcesu Europy.
– Mamy przemysłowy „odcisk stopy”. Poza tym mamy bardzo sprzyjające warunki ze strony polityków.
Na ten drugi atut najczęściej powołują się szefowie firm na kontynencie. Jednak poziom dotacji, koniecznych do przyciągnięcia do Europy firm z – na przykład – branży energii wiatrowej i słonecznej, rodzi w przemyśle obawy o przyszłość po wycofaniu pomocy.
Niektórzy uważają, że konkurencja chińskich firm o niskich kosztach – która już daje się odczuć w przemyśle energii słonecznej – może poważnie podważyć pozycję Europy.

Inteligentna rewolucja

Torsten Henzelmann podkreśla, że koszty i światowa obecność mają dla Europy krytyczne znaczenie. Powołując się na badania, z których wynika, że 85 proc. wartości niemieckich produktów ekologicznych powstaje w Niemczech, mówi: – Na razie prowadzimy w technologii. Z drugiej strony nasza baza produkcyjna jest stosunkowo droga...
Europejscy szefowie firm są w optymistycznym nastroju; niektórzy mówią wręcz o zielonej produkcji jako europejskiej wersji przemysłu nowoczesnych technologii.
Bernard Charle`s, szef francuskiej grupy informatycznej Dassault Systems mówi, że w wielu przemysłach, określanych w pewnych kręgach jako staroświeckie – takich jak energetyka czy przemysł samochodowy – trwa rewolucja.
I dodaje: – Te branże stają się integralną częścią tego, co nazywam „inteligentnymi produktami” – nowego sposobu przeżywania życia. Uważam, że w tym kontekście Europa naprawdę może wygenerować nową dynamikę.
Na pytanie, czy taka technologia mogłaby się stać odpowiedzią Europy na Google i Microsoft, Benoit Potier, dyrektor naczelny francuskiego koncernu z branży gazowej Air Liquide, powiedział: – Tak, niewykluczone, że właśnie Europa będzie motorem rozwoju ekologicznych produktów. Ale musimy mieć świadomość, że inne kraje nie zechcą na nas czekać. Będziemy mieli konkurencję ze strony USA i Chin, a także Japonii.