Resort finansów przymierza się do wyemitowania jeszcze w tym roku obligacji denominowanych w euro. Sprawa jeszcze nie jest przesądzona. – O potencjalnej emisji w euro w tym roku wypowiadamy się bardzo ostrożnie, bo nie jesteśmy zdeterminowani, żeby ją przeprowadzić. Jeśli warunki będą korzystne, to sprzedamy te obligacje. Jeśli nie, przełożymy ofertę na przyszły rok – mówi Dziennikowi Gazecie Prawnej Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego Ministerstwa Finansów. – Najistotniejsze jest to, że elastycznie możemy wybierać zarówno rynek, jak i instrumenty zaciągania długu – dodaje.
Dyrektor Marczak ma rację: jeśli MF zechciałby sprzedać więcej obligacji na rynku krajowym, bez problemu znalazłby na nie chętnych. Nadpłynność w bankach jest bardzo duża: w poprzedni piątek ulokowały one w siedmiodniowych bonach pieniężnych NBP 47 mld zł. To, jak dużym powodzeniem mogłyby się cieszyć dodatkowe emisje papierów skarbowych, widać po wynikach przetargu obligacji dwuletnich zorganizowanym w drugim tygodniu listopada. MF sprzedał papiery o wartości 5 mld zł. Popyt wynosił prawie 8,8 mld zł.
– Ostatnio organizowane przetargi obligacji dwuletnich były największe w historii. W październiku łącznie z przetargiem zamiany obligacji średnio i długoterminowych sprzedaliśmy obligacje za 13,1 mld zł. To w przeliczeniu jest równowartość około 3,1 mld euro. Dodatkowo umożliwiliśmy emisje obligacji BGK w październiku i listopadzie – mówi Piotr Marczak.
Po co w takim razie ministerstwu emisja zagraniczna? Między innymi ze względu na efekt marketingowy. – Emisje na rynku zagranicznym mają znacznie większy wydźwięk medialny niż standardowe emisje na rynku krajowym – mówi dyrektor Marczak. I dodaje, że resort cały czas traktuje emisje zagraniczne jako uzupełnienie finansowania na rynku krajowym.
Reklama
Według Adama Czerniaka, ekonomisty InvestBanku, to prawda, że udana emisja za granicą zawsze jest pozytywnym sygnałem dla inwestorów. – Postrzeganie kraju emitenta zwykle poprawia się. Choć teraz ten efekt jest wyraźnie słabszy niż był na początku roku, gdy rynek finansowy przechodził ostry kryzys – mówi Adam Czerniak. I dodaje, że MF powinien dobrze zważyć, czy ta gra jest warta świeczki ze względu na ryzyko kursowe.
– Ono nie jest zbyt duże, większość spodziewa się umocnienia złotego w przyszłym roku, co powinno przełożyć się na spadek kosztów obsługi długu dziś zaciąganego za granicą. Jednak ryzyka osłabienia złotego nie można całkowicie wykluczyć. Dlatego podstawowym rynkiem dla emisji obligacji powinien pozostać rynek krajowy. Zwłaszcza teraz, gdy rentowności na nim są stosunkowo niskie – mówi Adam Czerniak.
Według Jacka Wiśniewskiego, ekonomisty Raiffeisen Banku, emisja obligacji za granicą jeszcze w tym roku nie jest złym pomysłem. – W przyszłym roku budżet ma tak duże potrzeby pożyczkowe, że lepiej zacząć ich finansowanie już teraz. Strategię MF rozumiem w ten sposób: na rynek krajowy zawsze można liczyć, na zagraniczny czasami. Jeśli jest szansa korzystnie sprzedać obligacje za granicą, należy z tej szansy skorzystać – mówi ekonomista.
Zdaniem Marka Kaczora, dealera rynku długu w PKO BP, jest jeszcze jeden czynnik, który resort powinien brać pod uwagę: jeśli nadmiernie zwiększy podaż papierów na rynek krajowy, może to skończyć się spadkiem cen i wzrostem rentowności.
ikona lupy />
Tegoroczne emisje obligacji za granicą / DGP