Weryfikacja raportu o amerykańskim PKB zgodnie z oczekiwaniami była negatywna. Prognozowano, że pierwotny odczyt (3,5 proc.) zostanie zweryfikowany na 2,9 procent (annualizowany wzrost), a okazało się, że było to niewiele mniej, bo 2,8 proc. Jednak trudno to było uznać za powód do kupowania akcji. Na rynku nieruchomości też nie dzieje się najlepiej. Według raportu S&P/Case-Shiller ceny domów wzrosły w USA we wrześniu o 0,3 proc. – oczekiwano wzrostu o 0,8 proc. Wydawało się, że może pomóc publikacja przez Conference Board indeksu zaufania konsumentów. Rzeczywiście indeks wzrósł z 48,7 do 49,5 pkt., ale po ostatnich spadkach to nie mogło graczy ucieszyć. Szczególnie, że dopiero przekroczenie 90 pkt. sygnalizuje trwałą poprawę sytuacji.

Na rynku akcji bykom na NASDAQ szkodził poniedziałkowy raport Hewlett-Packard. Traciły też spółki w sektorze finansowym, bo gracze trochę przejęli się ostrzeżeniem chińskiego nadzoru, który zapowiedział, że chińskie banki będą musiały zwiększyć kapitały. Tracił też sektor paliwowy. Nic dziwnego, że sesja rozpoczęła się od spadków, ale bardzo szybko byki wkroczyły do akcji i indeksy zaczęły odrabiać straty. Na godzinę przed końcem sesji indeks S&P 500 zabarwił się już na zielono. Wzrostów nie udało się utrzymać i indeksy nieznacznie spadły, ale nie była to w żadnym wypadku klęska byków. W dalszym ciągu mogą w czasie jednej sesji doprowadzić do pokonania oporu.

We wtorek zachowanie GPW nie odbiegało początkowo od tego, co widzieliśmy na innych giełdach europejskich. WIG20 tracił około jeden procent, co nie było wielkim wydarzeniem skoro w poniedziałek indeks wzrósł o 2,7 procent. Można powiedzieć, że trwało wyczekiwanie na nowe impulsy, które mogły pojawić się w USA. Już przed południem wyczekiwanie się jednak skończyło i indeksy ruszyły za innymi europejskim i giełdami, gdzie popyt szybko redukował skalę spadków. U nas też, podobnie jak na innych giełdach europejskich, koło południa indeksy zbliżyły się do poziomu poniedziałkowego zamknięcia (MWIG40 nawet je zdecydowanie przełamał), ale od tego momentu WIG20 znowu zaczął się osuwać.

Potężną słabość rynek blue chipów pokazał po publikacji zweryfikowanych danych o PKB w USA. Raport był nieznacznie jedynie gorszy od oczekiwań, a tymczasem u nas rynek wpadł w panikę – WIG20 spadł błyskawicznie o ponad 1,7 proc. Na innych giełdach indeksy osunęły się dosłownie kosmetycznie – to była właściwa reakcje na te dane. Tak bezsensowny (sterowany kontraktami) spadek WIG20 musiał wystraszyć popyt i wydawało się, że od tego czasu byki już nie będą miały u nas szans. Rzeczywiście tak się też stało, ale to, co działo się w ostatniej godzinie było niczym nieusprawiedliwionymi konwulsjami. WIG20 skakał w górę i w dół bez żadnej logiki. Zakończyliśmy dzień spadkiem WIG20 o 1,9 proc., ale MWIG40 wzrósł o 0,7 proc., co

Reklama

pokazuje, że za spadek odpowiadały przede wszystkim kontrakty. Co gorsze wzrósł też obrót. Takie zachowanie rynku może sygnalizować, że czekają nas szybkie i nielogiczne zmiany indeksów, ale trudno będzie o wykrystalizowanie się w końcu roku jakiegoś zdecydowanego trendu.