Dane te publikuje w środę ośrodek badawczy CIPD (Chartered Institute of Personnel and Development) zajmujący się badaniami nad siłą roboczą, na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród 2 tys. Brytyjczyków w wieku 55 lat i starszych. "Realia są takie, że większości ludzi mimo podeszłego wieku zwyczajnie nie stać na to, by nie pracować i przejść w stan spoczynku" - skomentował wyniki ankiety Tom McPhail z firmy doradców finansowych Hargreaves.

Wśród głównych powodów wydłużania się okresu pracy poprzedzającego przejście na emeryturę CIPD wskazuje obniżkę wartości prywatnych funduszy emerytalnych, niskie odsetki od depozytów oszczędnościowych oraz spadek cen nieruchomości.

Brytyjscy emeryci tradycyjnie polegają na prywatnych oszczędnościach, które uzupełniają emeryturę państwową indeksowaną w stosunku do inflacji, a nie średniej przyrostu zarobków. Wielu sprzedaje dom, przenosząc się do mniejszego pomieszczenia. CIPD zauważa, iż najbardziej poszkodowani przez recesję są pracownicy sektora prywatnego stanowiący 80 proc. ogółu zatrudnionych. Tylko 36 proc. spośród nich ma zakładowe emerytury w porównaniu z 90 proc. pracowników sektora publicznego.

Osobnym problemem jest to, iż emerytury zakładowe pracowników sektora prywatnego nie zawsze wystarczają na życie na przyzwoitym poziomie w stanie spoczynku, ponieważ ciągłe restrukturyzacje powodują, iż pracownikom trudno jest wykazać się długim stażem pracy u jednego pracodawcy. Kryzys emerytalny uderza surowiej w kobiety, które często pracują w niepełnym wymiarze godzin i nie nabywają praw emerytalnych.

Reklama

Doradca CIPD Charles Cotton nazywa brytyjski system emerytalny "bombą z opóźnionym zapłonem". Jego zdaniem wielu ludzi nie uświadamia sobie, w jak trudnym położeniu finansowym się znajduje, dopóki nie przekroczy 50. roku życia. Wówczas jedyną opcją dla nich jest pracować tak długo, dopóki się da.

Obecny wiek emerytalny wynosi na Wyspach 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, ale plany rządu zakładają, iż będzie stopniowo wydłużany. Jest to politycznie newralgiczna kwestia, ponieważ średnia życia wydłuża się wprawdzie, ale nie w grupach społecznych na dole społecznej drabiny (tzw. D i E), co oznacza, iż najgorzej sytuowani umrą, zanim doczekają emerytury.