Obecnie Komisja Europejska nawet nie podaje już konkretnych terminów załatwienia sprawy. – Nie jesteśmy w stanie podać precyzyjnie szczegółów dotyczących projektu nowego rozporządzenia w tej sprawie – poinformowało DGP biuro prasowe Komisji Europejskiej. Branża motoryzacyjna uważa takie postępowanie za skandaliczne. Jak uważa Marek Konieczny, partner w firmie motoryzacyjnej DCG Dealer Consulting, w ten sposób Komisja Europejska zafundowała branży motoryzacyjnej gigantyczny bałagan. – Wszystkie terminy uważane do tej pory za sztywne są praktycznie zaprzepaszczone. W efekcie, na sześć miesięcy przed wygaśnięciem najważniejszej dla rynku motoryzacyjnego regulacji nikt nie wie, co będzie dalej – mówi Marek Konieczny, partner DCG Dealer Consulting Group.
Co gorsza, szanse na szybkie załatwienie sprawy są mizerne. Pytani przez DGP posłowie zasiadający w Parlamencie Europejskim tak aktywni w tej sprawie przed wyborami, obecnie przestali się tym interesować. Tą sprawą nie interesują się również przedstawiciele polskiej administracji, mimo że już w marcu tego roku Komisja Gospodarki Narodowej Senatu, jak również Komisja Gospodarki Sejmu, poparły zwolenników przedłużenia GVO na kolejne lata. Branża motoryzacyjna brakiem jakichkolwiek działań w tej sprawie jest zdziwiona tym bardziej, że już 22 lipca Komisja Europejska zrobiła pierwszy krok do rozwiązania tego problemu po myśli niezależnych od koncernów motoryzacyjnych dealerów, producentów i warsztatów naprawczych. Bruksela wydała bowiem oficjalne „oświadczenie dotyczące analizy oddziaływania i kierunku stanu prawnego w zakresie przepisów ustawowych dotyczących przyszłości rozporządzenia GVO o swobodnym dostępie do danych technicznych (MV-BER)”. W tej informacji dopuszczono możliwość przedłużenia regulacji na kolejne trzy lata, ale tylko w zakresie sprzedaży nowych samochodów. W zakresie regulacji dotyczących serwisowania samochodów i sprzedaży części zamiennych Komisja zakreśliła tylko w ogólnym zarysie dwa możliwe kierunki dalszego postępowania. Jedna z wersji przewiduje zniesienie GVO i poddanie tego segmentu rynku ogólnym zasadom konkurencji, wzbogacając tę formułę dodatkowymi wytycznymi odnośnie do sektora motoryzacyjnego. Drugi wariant natomiast przewiduje stworzenie dla sektora zupełnie nowego rozporządzenia, tzw. mini GVO.
– Jeżeli GVO nie zostanie przedłużone, do czerwca przyszłego roku ponad 16 mln właścicieli samochodów może być zmuszonych drożej płacić za naprawy – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów Części Motoryzacyjnych. Przepisy zawarte w rozporządzeniu chronią bowiem prawo klienta do serwisowania samochodu po przystępnej cenie, od pierwszego dnia jego posiadania (włączając w to okres gwarancji) oraz przez cały czas życia pojazdu. Poza tym gwarantują możliwość wyboru części, jakie zostaną zastosowane w przypadku naprawy. Mogą to być tzw. zamienniki pochodzące od niezależnych producentów, lub o ok. 60 proc. droższe części oryginalne, które w większości przypadków pochodzą z tych samych linii produkcyjnych. Różni je tylko logo, opakowanie i cena. Na regulacji ucierpią również dealerzy, którzy otrzymali m.in. prawo do handlowania w swoich salonach nie tylko jedną, ale wieloma markami samochodów. To najbardziej spektakularna oznaka uniezależnienia się bądź co bądź w większości niezależnych od koncernów motoryzacyjnych przedsiębiorców. – Spodziewam się przedłużenia obowiązywania tej regulacji o dwa – trzy lata – mówi Adam Pietkiewicz, prezes Polskiej Grupy Dealerów.
ikona lupy />
Ceny części samochodu w ASO i niezależnych warsztatach / DGP
Reklama