Interes kilka lat temu rozkręcił Piet van den Broek, były szef oddziału psów w NATO. Gdy minął czas zimnej wojny, zwolnił się z wojska i uruchomił własną firmę K9 Dogcenter. Wkrótce zaczął eksportować wyszkolone psy do Grecji, Meksyku i Egiptu. – O psach nie mieli zielonego pojęcia. Wystarczyło, że zwierzę miało cztery łapy i ogon i już je kupowali. Na wyrost - śmieje się.

Wojna z terroryzmem napędziła popyt na psy

Jednak wkrótce naiwność minęło, a popyt na psy tropiące jeszcze wzrósł. Rozpoczęła się walka z terroryzmem na całym świecie, a w Holandii powstały inne firmy zajmujące się szkoleniem psów.

>>> Czytaj też: "Wojna sprzyja izraelskim inwestorom"

Reklama

– Teraz mamy długą listę oczekujących - przyznaje Gerard Dashorst, dyrektor jednej z czterech największych hodowli psów tropiących K9 Midden-Nederland. - Większość bierze od nas armia amerykańska do Iraku i Afganistanu. Ale sprzedajemy również psy do Francji, Niemiec, Dubaju, Egiptu, a nawet Chin i Kolumbii. Co roku ponad 400 psów wędruje do 33 krajów na świecie - podkreśla.

Popyt jest tak ogromny, że w krainie tulipanów zaczyna brakować już zwierząt rodzimego pochodzenia. Holendrzy ratują się importem z krajów Europy wschodniej. Po obowiązkowym okresie kwarantanny takie szczeniaki są poddawane wstępnym treningom, a potem sprzedawane za granicę po 6 tysięcy euro za sztukę. Tam przechodzą już specjalistyczne szkolenie w różnych jednostkach, jako psy tropiące.

Świat postawił na holenderskie czworonogi

– Holandia ucywilizowała psy wieki temu. Jesteśmy narodem kochającym zwierzęta, zwłaszcza psy. Tymczasem w innych krajach dominuje obojętne podejście, a niekiedy wręcz wrogie - mówi Van den Broek. Holendrzy ponoć mają specjalne podejście do psów. - Liczy się nawet ton głosu. Amerykański policjant powie najwyżej do psa „good boy”, i to wszystko. My wkładamy sporo emocji przy kontakcie z czworonogiem - dodaje.

>>> Czytaj też: "Psi fryzjer zacznie zarabiać po pół roku"

Ważniejsza jest jednak umiejętność hodowli różnych ras, wskazuje Sandra Blong, specjalistka i zarazem trenerka psów z firmy S&R Policedog. - Podobnie, jak z końmi czy krowami, zaczęliśmy to robić wieki przed innymi. Psy od zawsze były u nas używane do pilnowania bydła – mówi Blong.



Trening psa zajmuje co najmniej cztery miesiące

Van den Broek do treningu psów używa piłek tenisowych nasączonych zapachem haszyszu, prochu czy innych materiałów wybuchowych.

– Pies będzie szukał piłki, a nie narkotyku. On myśli: oto moja zabawka. Gdy tylko znajduje piłeczkę, zraz siada. Aby wyszkolić dobrego psa, potrzeba co najmniej czterech miesięcy. Psy trapiące materiały wybuchowe trenuje się jeszcze dłużej; muszą być bardziej ostrożne – mówi van den Broek.

>>> Czytaj też: "Doba w hotelu dla psów kosztuje nawet 100 zł"

Największym sukcesem jego wychowanka było dotychczas znalezienie w Duesseldorfie magazynu broni (granatów i kałasznikowów) terrorystów z RAF-u, ukrytych za ścianką działową domu należącego do podejrzanego.

A(r)matorzy na psy

Wraz z nasileniem walk w Afganistanie, popyt na psy z Holandii jeszcze wzrósł. Ale psów poszukuje nie tylko wojsko. – Coraz więcej mamy zapytań od prywatnych przedsiębiorców. Chcą mieć psy wyszkolone w znajdowaniu miękkich narkotyków np. wśród pracowników sezonowych, a także na statkach pasażerskich czy w dokach portowych – mówi Van den Broek.

Novum to szkolenie psów do poszukiwań nielegalnych imigrantów, którzy przekraczają granice państw Unii Europejskiej ukryci w kontenerach przewożonych na samochodach czy statkach. Ich znalezienie grozi armatorom wysokimi karami. – Towarzystwa okrętowe z Holandii i Belgii używają więc naszych psów z powodzeniem w tamtejszych portach - dodaje.