"Globalna kwota wynosi 2,4 mld euro rocznie w latach 2010-2012. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy udziały ze wszystkich 27 krajów UE" - powiedział Reinfeldt na konferencji prasowej. Łącznie 2,4 mld euro rocznie oznacza przez trzy lata 7,2 mld euro. "To więcej niż kwota, której mogliśmy oczekiwać ze strony UE i więcej niż szacunki robione kilka miesięcy temu" - podkreślił towarzyszący mu przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso.

Finansowe wsparcie dla krajów najuboższych jest kluczowe dla porozumienia na trwającej w Kopenhadze światowej konferencji klimatycznej. Pieniądze mają płynąć jeszcze zanim w 2013 roku wejdzie w życie nowe światowe porozumienie o redukcjach emisji CO2, zastępujące protokół z Kioto. I to właśnie uzbieranie tych środków, na lata 2010-12, było głównym wyzwaniem brukselskiego szczytu UE. Każdy kraj zgłaszał dobrowolne składki ze swojego budżetu.

>>> Czytaj też: Unijna składka pomoże w walce ze zmianami klimatu

Wielka Brytania ma zapłacić 1,36 mld euro przez trzy lata, Francja i Niemcy po 1,26 mld euro, Szwecja 765 mln euro, Włochy 600 mln euro, Hiszpania 300 mln euro itd. Polska chce na ten cel przekazać 10 proc. dochodów ze sprzedaży nadwyżek uprawnień do emisji CO2 (tzw. AAU's), czyli do 60 mln euro, jak powiedział po szczycie premier Donald Tusk. "Przyjęto to z uznaniem" - podkreślił.

Reklama

Reinfeldt przyznał, że w istocie unijna składka "to kombinacja nowych i starych środków". A to oznacza, że niektóre kraje "przekierowały" środki, które i tak zapisały w swoich budżetach na pomoc rozwojową dla krajów trzecich. "Ważne jest to, że nasza wspólna kwota jest skierowana na lata 2010-2012 i wyłącznie na potrzeby klimatu" - argumentował Reinfeldt.

Uzbierane w sumie 7,2 mld euro oznacza, że UE bierze na siebie około jednej trzeciej kosztów wsparcia najuboższych krajów w latach 2010-2012. Ich łączne potrzeby w tym okresie, które muszą być sfinansowane jeszcze przez inne uprzemysłowione potęgi, jak USA czy Japonia, są szacowane na 21 mld euro. "Pokazujemy nasze przywództwo w ochronie klimatu, biorąc na siebie sprawiedliwą część, ale wzywamy inne kraje, by także wyszły z porównywalnymi ofertami" - apelował Reinfeldt.

Hojna oferta ma przekonać kraje najuboższe do poparcia ambitnego porozumienia w Kopenhadze, które UE umożliwi przejście z uzgodnionych wcześniej 20 do 30 proc. redukcji emisji CO2 do roku 2020. UE podtrzymała warunek, że na podobny wysiłek muszą się zdobyć inne kraje rozwinięte. Największe oczekiwania ma pod adresem USA, które zapowiadają redukcje zaledwie o ok. 4 proc. do roku 2020 w porównaniu z rokiem 1990.



"Inne kraje rozwinięte muszą pójść dalej, niż przewidują teraz wstępnie, w tym zwłaszcza USA. Czekamy na zmianę stanowisk. Negocjacje trwają" - powiedział Rainfeldt na konferencji prasowej. "Decyzja, jaką podjęliśmy, jest warunkowa. To oferta. Są kraje jak USA i Kanada, których zapowiedzi redukcji nie są porównywalne" - podkreślił szwedzki premier. "Musimy zobaczyć ruch ze strony innych krajów" - apelował, zapowiadając jednocześnie "elastyczność" unijnego stanowiska.

O przejście UE z 20 na 30 proc. apelowali na szczycie wspólnej konferencji prasowej premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown oraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy. "Francja i Wielka Brytania życzą sobie porozumienia w sprawie redukcji o 30 proc. do 2020 i jesteśmy dwoma krajami naciskającymi na Europę w sprawie tego ambitnego celu. Mamy nadzieję, że cała Europa przyjmie cel, jakim jest 30 proc." - powiedział Sarkozy. On także przyznał jednak, że ustalone przez UE rok temu warunki pozostają obowiązujące.

Premier Donald Tusk powiedział, że Polska jest gotowa uczestniczyć w projekcie redukcji emisji CO2 o 30 proc., ale - jak zastrzegł - strona polska będzie ten projekt dostosowywać do realnych możliwości naszego kraju w dłuższym okresie. "Zakładamy, że realnie obniżymy redukcję, kiedy będziemy mogli wymienić energetykę węglową na jądrową, po 2020 roku" - powiedział premier.

Na luty przyszłego roku Jose Barroso zapowiedział nadzwyczajny, nieformalny szczyt poświęcony koordynacji strategii wychodzenia z kryzysu krajów UE. "Chcemy przeprowadzić otwartą dyskusję na ten temat" - powiedział szef KE. Ma to otworzyć drogę do przyjęcia na marcowym szczycie w Brukseli nowej unijnej strategii wzrostu gospodarczego do roku 2020, zwanej "EU 2020".

Ale już na tym szczycie przywódcy rozmawiali o sprawach gospodarczych. Francusko-brytyjski pomysł 50-procentowego opodatkowania premii dla bankierów nie zdobył powszechnego poparcia. Przywódcy zaapelowali jedynie do sektora o " bezzwłoczne wdrożenie racjonalnych praktyk w zakresie wynagrodzeń". Ponadto wezwali Międzynarodowy Fundusz Walutowy do przeanalizowania "systemu globalnych opłat od podatków finansowych".

"Myślę, że ma sens pomysł, by sektor, który przyniósł tyle problemów naszej gospodarce, naszym podatnikom, także wniósł swój udział do globalnej gospodarki" - powiedział Barroso. Dotąd jednak Stany Zjednoczone sprzeciwiały się temu podatkowi, znanemu jako podatek Tobina.



Kraje strefy euro deklarowały solidarność wobec borykającej się z ogromnym deficytem i długiem publicznym Grecji, której papiery dłużne spadły znacząco po obniżeniu ratingów. Mimo kłopotów, premier Jeorjos Papandreu wykluczył możliwość wyjścia jego kraju ze strefy euro. Szef eurogrupy, premier Luksemburga Jean Claude Juncker wyraził przekonanie, że rząd w Atenach poradzi sobie z kryzysem, pogłębiając oczekiwane przez Brukselę reformy strukturalne finansów publicznych.

>>> Czytaj też: "Grecki premier wyklucza możliwość pożyczki z MFW"

We wnioskach końcowych przywódcy zatwierdzili uzgodnione w poniedziałek przez ministrów spraw zagranicznych uwagi co do każdego kraju kandydującego do UE. To oznacza, że wbrew rekomendacjom Komisji Europejskiej nadal odwleka się "do pierwszej połowy 2010 roku" decyzję o otwarciu negocjacji z Macedonią, z powodu sporu polityczno-semantycznego tej byłej jugosłowiańskiej republiki z Grecją o używaną nazwę "Macedonia". Nie ma też konkretnej daty zakończenia negocjacji i wejścia do UE najbardziej zaawansowanej Chorwacji.

Szczyt przyjął ponadto program sztokholmski, czyli obejmujący lata 2010-14 program zacieśniania współpracy w dziedzinie azylu, imigracji, sprawiedliwości i praw podstawowych, także przyjęty wcześniej przez ministrów. Podkreśla się w nim potrzebę dalszej liberalizacji wizowej w Europie, zwłaszcza dla biznesmenów, studentów, naukowców i pracowników, pod warunkiem jednak, że UE i kraje członkowskie zagwarantują bezpieczeństwo dla własnych obywateli. A to oznacza zintegrowane zarządzanie granicami oraz polityką wizową.

Przywódcy zaapelowali też do KE o przygotowanie całościowego przeglądu w sprawie reformy budżetu UE pod kątem zarówno wydatków, jak i źródeł finansowania unijnej kasy. Wykreślili jednak termin "nie później niż do lipca", bo naciskała na to Francja, która chce dyskusji budżetowej w tym samym czasie, co rozmowy o reformie wspólnej polityki rolnej po 2013 r.

Dopisali natomiast apel, by najpóźniej do lipca 2011 KE przedstawiła propozycję następnych wieloletnich ram finansowych UE. Dotyczy on polskiego komisarza Janusza Lewandowskiego, który w nowej KE będzie odpowiadał właśnie za budżet. "To termin do przyjęcia dla Polski, liczę na dobrą współpracę z komisarzem ds. budżetu" - powiedział Tusk.