Po zakończeniu Konferencji Klimatycznej ONZ w Kopenhadze duża część mediów twierdziła podobnie jak organizacje ekologiczne, że brak poważnego porozumienia to katastrofa dla planety, że Unia Europejska stchórzyła, nie decydując się na 30-proc. redukcję emisji CO2, a prezydent USA Barack Obama być może uratował twarz, ale nie uratował świata.
O tym, że takie porozumienie jest praktycznie niemożliwe, było wiadomo już przed konferencją. Przyczyną tego były m.in. prace prowadzone przez przez Senat Stanów Zjednoczonych nad ustawą American Clean Energy and Security Act, mającą określić stanowisko USA wobec redukcji emisji gazów cieplarnianych. Skoro parlament nie przyjął zobowiązania, na jakie Stany Zjednoczone mogą się zdecydować, to nie mógł go przedstawić prezydent Barack Obama. A skoro Stany Zjednoczone, jeden z największych emitentów CO2, nie przedstawiły swoich wiążących zobowiązań, to trudno oczekiwać, aby inne kraje ochoczo same deklarowały swoje konkretne plany dotyczące redukcji CO2.
Inną wskazówką sugerującą, że spotkanie w Kopenhadze nie przyniesie wielkich konkretów, było Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC), jakie odbyło się w połowie listopada 2009 r., gdzie zapowiedziano, że w Kopenhadze zawarte zostanie porozumienie polityczne, po którym nastąpi etap dalszych negocjacji dotyczących prawnie wiążących zobowiązań oraz transferu pieniędzy i technologii.

>>> Czytaj też: Munich Re podnosi alarm w sprawie zmian klimatycznych

Reklama
W Kopenhadze zderzyły się dwa sposoby myślenia i działania, pomiędzy którymi, przynajmniej początkowo, trudno o kompromis. Pierwszy, głośny i medialny to głos organizacji ekologicznych nawołujących do jak najbardziej radykalnych działań zmierzających do redukcji emisji CO2 (np. 30-proc. redukcja CO2 przez Unię Europejską do 2020 r. i określenie limitu redukcji dla wszystkich krajów rozwiniętych). Druga postawa była prezentowana przez część polityków. Krytykowany niemal powszechnie za swoje wystąpienie prezydent Obama przedstawił trzymające się ziemi propozycje: wszystkie najważniejsze gospodarczo kraje świata powinny wprowadzić limity emisji CO2 i podjąć działania na rzecz powstrzymania zmian klimatycznych, drugi warunek przewiduje międzynarodową kontrolę faktycznych emisji, a trzeci przewiduje powołanie funduszu pomocowego dla państw rozwijających się. Nie są to nierozsądne propozycje.