Również rozmowy o gazie mają przypomnieć Aleksandrowi Łukaszence, od kogo tak naprawdę zależy los jego kraju. Wczorajsza tura rozmów o energetyce zbiegła się z ujawnieniem informacji, że Mińsk do swojej strategii bezpieczeństwa narodowego wprowadził punkt o poszukiwaniu sposobów na surowcowe uniezależnienie się od Rosji. W tym roku Białoruś nalega, by całość dostaw rosyjskiej ropy była zwolniona z cła.

>>> Czytaj też: Spór Rosji z Białorusią o tranzyt energii do Kaliningradu

Z kolei Moskwa zaproponowała ulgi tylko na ropę przeznaczoną na białoruski rynek wewnętrzny i podkreśliła, że już wcześniej zapowiadała, iż wprowadzi cła także na tę część ropy, którą Mińsk przerabia i eksportuje na Zachód. Rosja odrzuciła więc białoruskie żądanie i – jak podała Agencja Reutera – tuż przed Nowym Rokiem ograniczyła dostawy ropy na Białoruś, co natychmiast zrodziło obawy, że paliwa zabraknie w Europie Zachodniej. Mińsk jednak się nie ugiął i oskarżył Kreml o wywieranie bezprecedensowego nacisku, a Europa – doskonale pamiętająca gazową wojnę z 2006 r. i 2009 r. między Rosją a Ukrainą – zaczęła się sprawie przyglądać. Po deklaracjach Białorusinów przed wczorajszymi rozmowami Moskwa złagodziła stanowisko. – Dostawy rosyjskiej ropy na Zachód nie ulegną żadnym zakłóceniom – obiecał w Radiu Echo Moskwy wiceszef firmy Transnieft Michaił Barkow.

>>> Czytaj też: Biełnieftchim: rosyjska ropa płynie do Europy

Reklama



Przyjaźń pozorowana

Rurociąg Przyjaźń to główna arteria dostarczająca ropę naftową do zachodniej Europy. Codziennie tłoczone jest nim 2 mln baryłek czarnego złota. Dzięki niemu Niemcy pokrywają dziesiątą część swojego zapotrzebowania na ropę, Polska niemal trzy czwarte. Białoruś jest jeszcze w gorszej sytuacji niż Warszawa: rosyjska ropa i gaz stanowią niemal 100 proc. surowców energetycznych, które co roku konsumuje 10-milionowe państwo. Kilka dni przed rozpoczęciem negocjacji ujawniono informacje, że Mińsk rozpoczął prace nad nową strategią bezpieczeństwa narodowego. Jednym z jej głównym celów, jak podała rosyjska Niezawisimaja Gazieta, jest uniezależnienie się od dostaw surowców energetycznych z Rosji.

>>> Czytaj też: Babuszka z zębami szczupaka - czyli negocjacje po rosyjsku

Białoruś, która od kilku miesięcy udanie flirtuje z Unią Europejską, już próbuje przeciąć część więzów łączących ją ze wschodnim sąsiadem. Prezydent Aleksander Łukaszenka zapowiedział, że pod Grodnem zostanie zbudowana elektrownia atomowa. Choć od razu na Mińsk spadła krytyka, że zamierza pod bokiem Unii Europejskiej stworzyć drugi Czarnobyl, budowa siłowni znalazła uznanie zagranicy i będzie nadzorowana przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej. To nie wszystko. 23 grudnia Biełorusnieft podpisał wartą aż 8 mld dol. umowę z Wenezuelą na wydobycie ropy z wielkich złóż Orinoco. Skromne szacunki przewidują, że będzie się tu produkować nawet 200 tys. baryłek czarnego złota dziennie. Wcześniej Mińsk podpisał podobnie obfity kontrakt z Iranem.

>>> Czytaj też: Wieczne kłopoty z gazem

Rosjanie uznali jednak zabiegi Mińska za propagandę. – Ujawnienie nowej strategii bezpieczeństwa jest jednym wielkim blefem, który ma wzmocnić pozycję Mińska w czasie negocjacji – mówi nam rosyjski politolog Fiodor Łukianow, redaktor naczelny pisma Rosja w Polityce Globalnej. Podkreśla, że Białorusi po prostu nie stać na zerwanie energetycznych więzów z Rosją, bo ta sprzedaje Mińskowi surowce po znacznie zaniżonych cenach. – Nie wiem, jak ropa z Wenezueli byłaby dostarczana do Mińska. Rurociągami? Przecież ich nie ma. Statkami? A odkąd Białoruś ma dostęp do morza? – ironizuje Łukianow.



Łukaszenka woli lawirować

Konflikt o ropę między Moskwą a Mińskiem budzi zainteresowanie Unii Europejskiej, i to nie tylko z powodu groźby zakręcenia kurka w rurociągu Przyjaźń. – Gdyby Aleksander Łukaszenka faktycznie zdecydował się na zerwanie energetycznych więzów z Rosją, byłaby to jego najbardziej radykalna decyzja. Wtedy musiałby już paktować z Zachodem – mówi nam Michael Bradshaw, specjalista w dziedzinie surowców energetycznych uniwersytetu w Leicester. Czy białoruski prezydent się na to zdecyduje? Do tej pory był mistrzem lawirowania między Rosją a Zachodem. Taka sytuacja gwarantowała mu niezależność i osiąganie zamierzonych celów.

>>> Czytaj też: Białoruś chce przyłączyć się do rurociągu Odessa-Brody

Ostatni flirt z UE przyniósł mu niemal same korzyści – Bruksela zawiesiła sankcje nałożone na jego kraj za fałszerstwa podczas wyborów prezydenckich. – Nic nie wskazuje, żeby polityka Łukaszenki miała się zmienić. On zresztą sam wie, że dla Mińska nie ma razie żadnych innych źródeł energii niż Rosja – komentuje Bradshaw. Eksperci podkreślają, że Łukaszenka, wyjątkowo twardo zaczynając tegoroczne negocjacje o surowcach z Rosją, stara się chronić resztki swojej niezależności. Straci je, gdy Kreml przejmie kontrolę nad białoruskimi firmami zajmującymi się tranzytem ropy na Zachód. I właśnie o to w tym sezonie jest prowadzona gra. Moskwa kontroluje już przesył gazu przez Białoruś rurociągiem jamalskim. Dziś stawia sprawę jasno: jeśli Mińska nie stać na surowce, niech odda udziały w firmach naftowych.

>>> Czytaj też: Rozbudowa Przyjaźni za gwarancję dostaw ropy

Jak konflikt wpłynie na sytuację Polski
● Polska większość surowców energetycznych kupuje w Rosji, a te są przesyłane rurociągami biegnącymi przez Białoruś i Ukrainę. Mimo licznych zapowiedzi pojawiających się od lat nic się tu nie zmienia.
Rosyjska ropa przesyłana rurociągiem Przyjaźń pokrywa aż 3/4 naszego rocznego zapotrzebowania na czarne złoto (dziennie przyjmujemy 0,4 mln baryłek). Resztę kupujemy od innych państw Unii Europejskiej. W martwym punkcie utknęła budowa ropociągu Odessa – Brody – Płock, którym miała być dostarczana nierosyjska ropa z okolic Morza Czarnego. Nie sfinalizowano też umowy na budowe ropociągu z Norwegii.
Rosyjski gaz pokrywa ok. 40 proc. zapotrzebowania Polski (resztę produkujemy sami lub kupujemy od innych dostawców). Rocznie nasz kraj zużywa ok. 14 mld m sześc. gazu, z czego Rosja dostarcza 8 mld.(Moskwa gotowa jest nam dostarczać nawet 11 mld). Niemal całe błękitne złoto jest tłoczona przez rurociągi biegnące przez Białoruś. Rząd ogromne nadzieje wiąże się z budową morskiego terminalu w Świnoujsciu do przepompowywania LNG, czyli ciekłego gazu ziemnego. Wówczas możliwe byłoby podpisanie kontraktów z dostawcami z Zatoki Perskiej.
ikona lupy />
Rosja dąży do uzyskania pełnej kontroli nad dostawami ropy i gazu do Europy / DGP