Total zapłaci aż 2,25 mld dol. za 25-proc. udział w złożu Texas Barnett, z czego 800 mln w gotówce, a resztę pod postacią sfinansowania 60 proc. kosztów projektu rozłożonych na najbliższe 5–6 lat. W ciągu ostatnich 18 miesięcy podobne umowy podpisały brytyjskie BP i norweski Statoil.
Total ma nadzieję, że wejście w amerykański sektor gazu ziemnego zwiększy produkcję firmy, która obecnie prawie nie rośnie. Produkcja, która obecnie wynosi 175 mln stóp sześciennych dziennie, ma w nadchodzących latach osiągnąć 250 mln stóp. Wspólne przedsięwzięcie daje również Totalowi prawo do zakupu 25 proc. we wszelkich nowych terenach łupkowych Barnett, które nabędzie Chesapeake.
Transakcja zostaje zawarta w momencie, w którym ceny gazu ziemnego są stosunkowo niskie. Henry Hub, benchmark dla amerykańskich kontraktów terminowych, wynosi 5,80 dol. za milion Brytyjskich Jednostek Termicznych (btu) wobec rekordowych 13,69 dol. w lipcu 2008 roku.
Reklama
Prezes Totala, Christophe de Margerie, powiedział, że transakcja „zapewni nam na konkurencyjnych warunkach solidną pozycję, jeżeli chodzi o długoterminową bazę surowcową”. Dodał, że wspólne przedsięwzięcie pomoże również Totalowi nauczyć się technologii pozyskiwania gazu ziemnego ze złóż iłowych. Metoda ta, zwana crackingiem, jest bardziej skomplikowana i ekologicznie kontrowersyjna niż tradycyjna produkcja gazu, ponieważ opiera się na otwieraniu łupków poprzez wstrzykiwanie do nich dużych ilości wody, która uwalnia ukryty w nich gaz.
Ben Dell, analityk z Sanford Bernstein, ostrzegł, że transakcja nie jest „fantastycznym posunięciem strategicznym”, ponieważ złoża Barnett są stare i kurczą się. Jak napisał w raporcie: „Uważamy, że wokół jakości tych aktywów panuje niezdrowe podniecenie i nie jesteśmy przekonani, czy uda się zrealizować postawione cele wzrostowe”.
Dla Totala transakcja jest największym jak do tej pory wejściem w obszar niekonwencjonalnych źródeł gazu, ale również sygnałem powrotu do USA. Total do niedawna minimalizował swoją obecność w USA.