Jak pamiętamy przedstawiony został wtedy też harmonogram zakończenia działań pro-płynnościowych dla sektora bankowego z dniem 1 lutego 2010 r. Wtedy emocje na rynku były dość duże, a dolar był pchany do góry także poprzez fakt pokrywania spekulacyjnych pozycji opartych o carry-trade przed końcem roku. Teraz, na dwa dni przed publikacją istotnych danych Departamentu Pracy, jest dobry czas, aby nieco chłodniej przyjrzeć się szczegółom tamtejszego komunikatu. Czy rzeczywiście są szanse na to, aby FED przyspieszył działania zmierzające finalnie do podwyższenia stóp procentowych? Wprawdzie sformułowanie, iż zostaną one na niskim poziomie przez dłuższy czas, nie zostało zmienione, a w ostatnią niedzielę wiceszef FED, Donald Kohn, sygnalizował, iż ożywienie w gospodarce będzie powolne. A publikowane w tym tygodniu dane makroekonomiczne, poza świetnym odczytem ISM dla przemysłu, były mieszane – warto tu wspomnieć ponad 16 proc. spadek podpisanych umów na sprzedaż domów, czy dzisiejsze nieznaczne rozczarowanie po odczycie ADP (spadek o 84 tys. wobec oczekiwanego -73 tys.), czy też mniejszą dynamikę wzrostu ISM dla usług (do 50,1 proc.). W efekcie okazuje się, że inwestorzy jeszcze bardziej pozycjonują się na piątkowe dane Departamentu Pracy, które powinny rozstrzygnąć wybicie z obecnej konsolidacji EUR/USD pomiędzy 1,4250 a 1,4450(80). Wspomniane zapiski z posiedzenia FOMC nie będą takim impulsem. Wobec tego większego rozstrzygnięcia nie należy oczekiwać też na złotym, który dzisiaj w nie zmienił znacząco swojej wartości względem głównych walut.

EUR/USD: Układ 4 godzinowy nie pokazuje dzisiaj większego rozstrzygnięcia. Teoretycznie widać lekką przewagę strony popytowej grającej na wzrost euro, ale dopóki nie padnie opór na 1,44, to takie kibicowanie może być nieco ryzykowne. Rynek jest w fazie w której generowanych jest wiele mylnych, krótkoterminowych sygnałów.