Ubiegłoroczni debiutanci z Giełdy Papierów Wartościowych zapłacili za obsługę ofert publicznych 92,5 mln zł. Te koszty stanowiły średnio niemal 13 proc. wartości ofert.
Średni koszt ubiegłorocznych emisji w stosunku do wartości ofert debiutujących spółek znacząco podnosi m.in. GPM Vindexus, firma specjalizująca się w obrocie wierzytelnościami i usługach windykacyjnych. Spółka, której oferta odbywała się na początku 2009 roku, pozyskała z emisji zaledwie 1,75 mln zł. Tymczasem jej koszt wyniósł w sumie 858,2 tys. zł. Oferującym akcje był IDMSA.
– W przypadku Vindexusa wpływy z emisji można określić jako porażkę. Trzeba jednak pamiętać, że w czasie oferty doszło do jednych z największych spadków minionej bessy. Sprzedaliśmy niewielki pakiet akcji, co pozwoliło przynajmniej pokryć koszty oferty. Nie chcieliśmy jednak jej przesuwać i zdecydowaliśmy się na wprowadzenie spółki na GPW. Naszym zdaniem firma ma duży potencjał rozwoju – mówi Grzegorz Leszczyński, prezes IDMSA.

Małe najdroższe

W przypadku pierwotnych ofert publicznych (IPO) zwykle procentowa relacja kosztów emisji do pozyskanego kapitału najwyższa jest przy małych ofertach. W ubiegłym roku przy debiutach wartych od kilku do kilkunastu milionów złotych sięgała ona, wyłączając Vindexusa, od około 10 do niemal 18 proc. wartości oferty. Wśród tych spółek nie najlepiej sprzedaż akcji poszła m.in. Intakusowi. Firma przydzieliła 2,5 mln z 4 mln oferowanych akcji.
Reklama
Im emisja wyższa, tym stosunek kosztów obsługi do jej wartości jest niższy. W przypadku Polskiej Grupy Energetycznej, która w 2009 roku przeprowadziła największą emisję akcji, wartą niemal 6 mld zł, jej koszty stanowiły 1,14 proc. wpływów ze sprzedaży papierów. To najmniejszy udział spośród ubiegłorocznych debiutantów, mimo że nominalnie PGE najwięcej zapłaciła za obsługę emisji.
Do kosztów obsługi wchodzą m.in.: przygotowanie, przeprowadzenie i promocja oferty, przygotowanie prospektu, wynagrodzenie dla kancelarii prawnej, audytora i dla domu maklerskiego oferującego akcje.
Spośród 13 debiutantów z 2009 roku, wyłączając Centrum Klima (spółka przeniosła się na GPW z NewConnect bez oferty), informacji o kosztach nie podały Ipopema Securities i Asseco South Eastern Europe z grupy Asseco. W przypadku Ipopemy przed debiutem akcje spółki w ofercie prywatnej sprzedawali jej akcjonariusze. Asseco SEE pozyskało natomiast ponad 91 mln zł z emisji dla inwestorów kwalifikowanych oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
– Po IPO nie ma obowiązku podawania informacji o kosztach emisji. Taki obowiązek powstaje przy wszystkich kolejnych emisjach, kiedy spółka jest już notowana – mówi Katarzyna Drewnowska z Asseco Poland.
W czasie koniunktury obsługa IPO jest dla domów maklerskich jedną z najbardziej rentownych części działalności. Uzyskiwane z tego tytułu marże są wyższe niż np. z obsługi transakcji przejęć i połączeń czy emisji papierów dłużnych spółek.



Za co się płaci

Obsługa IPO to usługa specjalistyczna, która ma dostarczyć spółce kapitał. To zastrzyk środków, którego nie dostanie na przykład przy transakcji połączenia. Z kolei przy emisji obligacji mówimy o kapitale, który firma musi w przyszłości zwrócić – mówi Wojciech Gudaszewski, prezes Wrocławskiego Domu Maklerskiego.
Prowizje uzyskiwane przy doradztwie przy IPO są o około 10 razy wyższe niż przypadku transakcji fuzji i przejęć czy emisji papierów dłużnych, np. na nowojorskim Wall Street. Według szacunków agencji Bloomberg największy udział w prowizjach uzyskiwanych na amerykańskim rynku IPO miał w 2009 roku Goldman Sachs (191,6 mln dol.). Firma pomogła upublicznić w tym czasie 16 spółek.

Więcej na nowszych rynkach

Firmy, które zadebiutowały na GPW w 2009 roku, sprzedały w ofertach papiery warte ponad 6,8 mld zł. W przyszłym roku, głównie dzięki prywatyzacji spółek przez Skarb Państwa, kwota ta może być kilkakrotnie większa. Jeśli plany rządu się powiodą, warszawska giełda może w tym roku pomóc rynkom rozwijającym w utrzymaniu przewagi nad rynkami rozwiniętymi pod względem wartości IPO.
Bloomberg szacuje, że wpływy z IPO w krajach rozwijających się w 2009 roku wyniosły 77 mld dol., o 160 proc. więcej niż w krajach rozwiniętych. Kraje rozwijające się przyciągnęły więcej pieniędzy inwestorów po raz pierwszy od kiedy Bloomberg prowadzi te badania, czyli od 2000 roku.
Matthew Johnson z Barclays Plc. szacuje, że w tym roku do największych wzrostów na rynku IPO może dojść w Chinach, Indiach i Brazylii. Dzięki tym krajom wartość akcji sprzedanych w IPO na świecie może wzrosnąć do 200 mld dol. Niebezpieczeństwo w tym zjawisku dostrzega Mark Mobius, zarządzający Templeton Asset Management.
– Niektóre z tych IPO są naprawdę ogromne. Przy dobrej cenie oferty zostaną kupione, ale tym rynkom odbije się to w pewnym momencie czkawką. Podaż akcji będzie za duża – mówi Mark Mobius. Dodaje, że rekordowe wzrosty na rynkach wschodzących mogą się przekształcić z tego powodu w 20-proc. korektę.
ikona lupy />
Koszty ofert publicznych / DGP