Analitycy oceniają, że pogorszenie nastrojów w trakcie dnia, to wina - gorszych niż spodziewane - danych z amerykańskiego rynku pracy. "Początek sesji zapowiadał się obiecująco, bo na znaczącym obrocie WIG20 zyskiwał ponad jeden procent, ale to było wszystko na co mógł sobie pozwolić popyt. Podaż również wolała czekać na decydujące dane i przez to praktycznie do godziny 14:30 na rynku nie działo się absolutnie nic" - ocenił analityk A-Z Finanse Paweł Cymcyk.

Analityk zaznaczył, że spokojna atmosfera rozwiała się po południu, kiedy podano oczekiwane dane z amerykańskiego rynku pracy. "Oficjalnie oczekiwano niewielkiego spadku, a nieoficjalnie gracze nastawiali się na wzrost liczby miejsc pracy. Takie informacje po pierwsze potwierdzałyby ostatnie wzrosty, a po drugie nastrajały optymistycznie na kolejny tydzień. Niestety dane sprowadziły byki na ziemię, bo zamiast wzrostu ubyło aż 85 tysięcy pracowników, a jedynym pocieszeniem mógł być spadek oficjalniej stopy bezrobocia w USA o 0,1 proc. do 10 proc." - poinformował Cymcyk. Dodał, że do sposobu liczenia stopy bezrobocia wielu ekonomistów ma zastrzeżenia, i uważa że nie oddaje ona rzeczywistego poziomu bezrobocia w społeczeństwie

"Gracze dostali zatem jasny sygnał, że poprawa gospodarcza jest, bo rok temu w styczniu zatrudnienie zmniejszyło się o 577 tysięcy pracowników, ale w nie spełnia ona oczekiwań. Stąd wszystkie giełdy straciły blisko 1 proc., a WIG20 wrócił do poziomu neutralnego i nie końca dnia nic się już nie zmieniło" - podsumował Cymcyk. Według niego, mimo większej zmienności w trakcie sesji niż ostatnio, dzisiejszy handel nadal nie rozstrzygnął dylematu czy wtorkowy opór 2480 pkt. jest osiągalny lub czy powtarzamy schemat kilkudziesięciu punktowego odejścia od nowo osiągniętego szczytu.

W piątek indeks WIG20 wzrósł o 0,16 proc. do 2 440,42 pkt a WIG o 0,26 proc. do 40 921,93 pkt. Wartość obrotów na rynku akcji przekroczyła 1,55 mld zł.

Reklama