Skala operacji była ogromna. Sprzedaż 10 proc. akcji spółki wartej ponad 20 mld zł nie jest tym samym, co sprzedanie pakietu wartego kilkadziesiąt czy nawet kilkaset milionów złotych. A do tej pory na giełdzie resort skarbu sprzedawał jedynie takie pakiety tzw. resztówek. W ostatnich tygodniach pozbył się – bez większego rozgłosu na rynku – akcji Kopeksu i Polimeksu.
By sprzedać pakiet akcji KGHM, ministerstwo wynajęło cztery domy maklerskie: Citigroup, Deutsche Bank, ING i BZ WBK. A brokerzy przystąpili do tzw. przyspieszonego budowania księgi popytu. Już ta informacja potrząsnęła rynkiem akcji KGHM, a przy okazji – z racji wielkości KGHM – także głównymi indeksami giełdowymi. Słoń wszedł do składu z porcelaną.
Ci, którzy zdecydowali się na kupowanie papierów KGHM od resortu skarbu i jednocześnie mieli je w portfelu, robili miejsce na nowe akcje, sprzedając stare. A że cena sprzedaży była wyższa od ceny zakupy, zarabiali na każdym papierze kilka złotych. Robienie miejsca spowodowało wielki skok obrotów papierami KGHM w czwartek do ponad 2,5 mln sztuk.
W piątek rano karty zostały odkryte. Cena sprzedaży akcji KGHM przez ministerstwo wyniosła 103 zł i była o 5,5 proc. niższa niż kurs zamknięcia w środę. A ten z kolei był bliski tegorocznemu maksimum, a tym samy znajdował się tuż w pobliżu wyznaczonej przez analityków technicznych linii silnego oporu rozciągającej się na poziomie 110 zł. Po transakcji kurs akcji KGHM szybko skoczył powyżej 105 zł.
Reklama
Z ciekawości w serwisie Bloomberga sprawdziłem aktualne wyceny wartości akcji KGHM dokonane przez analityków biur maklerskich uczestniczących w transakcji. Tylko ING wyceniało miedziową spółkę powyżej ceny z transakcji. Piątkowa sprzedaż pokazuje, że tego słonia udało się przecisnąć przez dziurkę od klucza. Teraz otwartą sprawą jest to, jaki cała operacja będzie miała wpływ na koniunkturę na giełdzie. Czy duzi inwestorzy, którzy kupili akcje KGHM, będą mieli pieniądze na dalsze kupowanie akcji bez konieczności pozbywania się papierów już posiadanych w portfelach? W grudniuminister skarbu zapowiadał, że w styczniu lub lutym chce sprzedać 15 proc. akcji Enei, a w kolejce czekają pakiety akcji innych spółek.