Motoryzacja i budownictwo to dwie branże, w których firmom będzie najtrudniej o osiągnięcie stabilności finansowej. Najmniejszych zagrożeń eksperci spodziewają się w branży farmaceutycznej i energetycznej.
Analitycy Euler Hermes, światowego lidera ubezpieczeń kredytów, ocenili globalne perspektywy stabilności finansowej firm działających w kilku kluczowych branżach. Wynika z niej, że szczególnie trudny rok czeka producentów i sprzedawców aut, a w konsekwencji również poddostawców części do nich. Dlatego polskich kooperantów szeroko pojętej branży motoryzacyjnej czeka kolejny rok drżenia o to, czy ich partnerzy utrzymają się na rynku.

Auta bez rządowej pomocy

– Tylko amerykański rynek motoryzacyjny, po rekordowo słabych wynikach w 2009 roku, powinien wykazać nieznaczne odbicie. W Japonii szansa na poprawę jest niewielka. Rynek europejski, sztucznie wspomagany dopłatami do złomowania pojazdów, powinien ponownie się skurczyć o ok. 10 proc., jeśli rządowe wsparcie zostanie wstrzymane – mówi Tomasz Starus, dyrektor Działu Oceny Ryzyka w Euler Hermes.
Reklama
W tej sytuacji będziemy świadkami ostrej rywalizacji na rozwijających się rynkach motoryzacyjnych: Chinach, Brazylii i Indiach. Analitycy Euler Hermes przewidują, że konkurencja pomiędzy lokalnymi i globalnymi producentami samochodów będzie się zaostrzać. I jedni, i drudzy będą musieli poszerzyć asortyment. Zwiększą też inwestycje w badania i rozwój, ale ograniczając inwestycje w krajach cierpiących na nadwyżkę mocy produkcyjnych.

Przetrwają najsilniejsi

Spokoju nie będzie też w branży producentów części do aut.
– Nie ma nadziei na to, aby w 2010 roku sytuacja miała się poprawić. Przetrwają tylko najsilniejsi – mówi Tomasz Starus. Dodaje, że poza przystosowaniem się do nowych realiów związanych z przeniesieniem produkcji na nowe rozwijające się rynki zagraniczne dostawcy części muszą podjąć wyzwanie związane z alternatywnymi źródłami energii i walką z emisją związków węgla.
To oznacza też okazje. Wśród licznych firm, które ogłosiły upadłość albo znalazły się w trudnej sytuacji, pojawia się wiele takich, które można tanio przejąć.



Koniec dobrej passy elektroniki

Powodów do zadowolenia nie będą mieli też przedsiębiorcy z branży elektronicznej, szczególnie sprzętu RTV.
– Kończy się dobra passa z poprzednich lat i obawiam się, że dla sektora 2010 rok nie okaże się lepszy od 2009 – mówi Tomasz Starus. Ekspert obawia się też, że spodziewany wzrost bezrobocia nie pomoże pobudzić osłabionej konsumpcji w krajach rozwiniętych.
Szansą na udaną rywalizację może być innowacyjność, czego przykładem jest np. amerykański Apple ze swoimi wszechobecnymi iPodem i iPhone’em.

Papierniczy kryzys

Azjaci ostro rozpychają się też w przemyśle celulozowo-papierniczym. W ostatnich latach zainwestowali w potencjał produkcyjny i dzięki konkurencyjnym kosztom czerpią korzyści z praktycznie zmonopolizowanego rynku wewnętrznego.
– W najlepszym razie nastąpi stabilizacja w USA i krajach Unii, przy 5-proc. wzroście w Chinach. Na Zachodzie mamy do czynienia ze znaczną nadwyżką mocy produkcyjnych, co doprowadzi w 2010 r. do kontynuacji rozpoczętych już procesów likwidacji zakładów w Europie – mówi Tomasz Starus.

Budowlanka liczy na rządy

Rządowe pakiety stymulacyjne, odpowiadające za 15 proc. światowych obrotów w sektorze, będą jednym z niewielu motorów wzrostu sektora budowlanego – mówi analityk Elmer Hermes. Na przykład w Chinach budownictwo rośnie w tempie 20 proc. rocznie i pozostaje jedną z sił napędowych gospodarki, a państwowy pogram stymulacyjny odpowiada za jedną trzecią inwestycji budowlanych.



Rafał Orłowski, AutomotiveSuppliers.pl:
W Polsce część firm już jest i w tym roku nadal powinna być beneficjentem przenoszenia produkcji części. Dotyczy to głównie bardziej skomplikowanych elementów, wytwarzanych dotąd w krajach Europy Zachodniej. Z drugiej strony, prosta produkcja, w której istotniejsza jest cena siły roboczej niż kwalifikacje, jest powoli transferowana z Polski. Niektórzy producenci w Niemczech czy Francji zatrzymują zlecenia na prace dla biur projektowo-konstrukcyjnych, chcą zachować pracę dla rodzimych inżynierów.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego:
Nominalnie będziemy mieli w skali Europy spadek. Polscy sprzedawcy skorzystali w ubiegłym roku na dopłatach, ale niestety tylko tych wprowadzonych przez zagraniczne rządy. Tylko dzięki popytowi klientów z Niemiec czy Słowacji liczba sprzedanych aut była w 2009 r. podobna do tej sprzed roku i wyniosła około 320 tys. sztuk. Jednak gdyby nie popyt z zagranicy, byłoby ich 50 tys. mniej. Nie widzę szans, żeby popyt ze strony klientów indywidualnych czy firm mógł uzupełnić ten ubytek w tym roku.
Dariusz Grzeszczak, członek zarządu Erbud:
Działamy we Francji, Belgi, Holandii i w Niemczech, gdzie, mimo kryzysu, w ubiegłym roku podwoiliśmy nasze przychody. Do takich krajów jak Hiszpania, Wielka Brytania czy Irlandia nie wchodzimy ze względu na kryzys. Jest tam mnóstwo niewykorzystanych mocy produkcyjnych. Na działalność na rynku azjatyckim czy w Chinach firma taka jak nasza jest zbyt mała. W najbliższym czasie będziemy się koncentrować na rynku polskim, który według nas jest w tej chwili najbardziej perspektywiczny.
Michał Kanownik, Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego:
Polska stała się w ciągu ostatnich kilku lat wiodącym producentem elektroniki w Europie. Zdecydowana większość telewizorów sprzedawanych w Europie została wyprodukowana u nas. Dlatego też dla branży znaczenie będzie miała sytuacja gospodarcza w całej Europie.
To, na ile konsumenci w UE uwierzą w zapewnienia rządów o końcu kryzysu i dokonają zwiększonych wydatków konsumpcyjnych, w sposób bezpośredni przełoży się na sytuację polskich firm.
ikona lupy />
Ocena ryzyka globalnego - perspektywy na 2010r. / DGP
ikona lupy />
Michał Kanownik, Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego / DGP
ikona lupy />
Dariusz Grzeszczak, członek zarządu Erbud / DGP
ikona lupy />
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego / DGP
ikona lupy />
Rafał Orłowski, AutomotiveSuppliers.pl / DGP