Kłopot w tym, że walczą ze sobą za publiczne – czyli brane z podatków – pieniądze, bo połączenia obu firm są dotowane. Na dodatek walcząc o niektóre linie, zapominają o pozostałych, mniej opłacalnych połączeniach.

>>> Polecamy: Konflikt na polskiej kolei spowoduje likwidację części połączeń

W rezultacie za publiczne pieniądze odzwyczajają wielu Polaków od korzystania z usług kolei. W końcu osoby, które do pracy dojeżdżały pociągami, przerzucą się na autobusy, ewentualnie kupią samochód. Bo do pracy dojechać trzeba. I nawet jeśli po paru miesiącach połączenia zostaną wznowione, może okazać się, że wielu dotychczasowych klientów kolei nie będzie już tym zainteresowanych. Na dodatek zmniejszy się liczba pasażerów na dłuższych trasach. Ci, którzy kupią samochód, aby dojeżdżać do pracy, za jego pomocą pojadą też na ferie czy urlop. W rezultacie kolejna część połączeń stanie się mniej dochodowa. Trzeba będzie ograniczyć ich liczbę, co odetnie kolejnych Polaków od możliwości korzystania z usług kolei. Będą musieli więc kupić auta itd., itd. I tak aż do całkowitego pożegnania z kolejami osobowymi.