Na polskim rynku pojawiły się napoje energetyczne w małych opakowaniach. Pierwsza wprowadziła je Coca-Cola. Kolejny będzie Red Bull. Konkurencja zapewne odpowie tym samym.
W tym roku rozegra się wojna na wartym około 660 mln złotych polskim rynku napojów energetycznych. Coca-Cola i Red Bull chcą go podbić tzw. shotem. Burn Shot o pojemności 50 ml, którego producentem jest Coca-Cola, już pojawił się w sprzedaży. Red Bull Energy Shot na półki sklepów trafi 18 stycznia.
Zdaniem ekspertów i branży nowe wersje napojów mają szansę ożywić rynek, dla którego – jak wynika ze wstępnych szacunków – ubiegły rok był wyjątkowo słaby. Mówi się o zaledwie symbolicznym wzroście, podczas gdy w poprzednich latach ten segment napojów rósł o ponad 100 procent ilościowo i około 40-60 proc. wartościowo.
>>> Czytaj też: "Napoje odporne na kryzys"
Nowe produkty to nadzieja producentów na zwiększenie udziałów w rynku. Szczególnie dla Red Bulla, który w ostatnich latach sukcesywnie tracił pozycję na rzecz Tigera Energy Drink.
Reklama
O dużych możliwościach energy shot świadczą wyniki sprzedaży w innych krajach. W Wielkiej Brytanii to najdynamiczniej rozwijający się segment. W Europie Zachodniej rośnie o 130 proc. w skali roku. W Polsce może być podobnie, szczególnie, że nasz rynek jest trzeci pod względem wielkości w Europie.
Barierą w osiągnięciu sukcesu może być jednak cena. Burn Shot kosztuje 3,99 zł. To o 50 groszy więcej niż Burn w puszce o pojemności 250 ml i niewiele mniej niż napoje energetyczne dostępne w 0,5-litrowych plastikowych butelkach.
– Dla polskich konsumentów, którzy traktują je nie tylko jako dawkę energii, ale także napój gaszący pragnienie, to może być poważną przeszkodą – uważa Artur Olejniczak z firmy Drink Tech, produkującej m.in. Pitbulla.
Inną jest dużo gorszy smak shota. Skoncentrowana dawka powoduje, że jest gorzki.
Dlatego, na razie konkurencja nie obawia się, że nowy produkt może osłabić ich pozycję na rynku, choć jak przyznaje, wcześniej czy później wszyscy producenci pojawią się na rynku ze shotami. Poręczne opakowanie i niewielka pojemność powoduje bowiem, że idealnie sprawdzą się w samolocie, czy wycieczce rowerowej.
– Nie obawiamy się o utratę pozycji lidera. Wciąż widzimy ogromne zainteresowanie napojami w butelkach o dużych pojemnościach – mówi przedstawiciel firmy FoodCare, będącej producentem Tiger Energy Drink. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że i FoodCare zamierza wprowadzić energetyki w małych opakowaniach.
Z kolei Artur Olejniczak w nowej wersji napoju upatruje zagrożenia. Jego zdaniem Polacy są przyzwyczajeni do spożywania energetyków w dużych ilościach. Mała pojemność shotów będzie temu jeszcze bardziej sprzyjała, co może skończyć się przedawkowaniem.
– To może skutkować wprowadzeniem regulacji dotyczących sprzedaży – zauważa.
ikona lupy />
Rosnący rynek / DGP