Lekko na wartości zyskały indeksy DJIA i S&P500, ale już technologiczny NASDAQ nie zdołał wspiąć się powyżej kreski. Po sesji wyniki finansowe opublikował największy amerykański producent aluminium Alcoa.

Wbrew oczekiwaniom analityków, wywindowanym po części wcześniejszymi informacjami o dynamicznym wzroście importu Chin, zyski spółki rozczarowały, co przy wyższej od szacowanych przychodów ze sprzedaży oznacza kurczące się marże. Przedstawiciele spółki oczekują w 2010 r. wzrostu globalnego popytu na aluminium o ok. 10 proc. (po wyłączeniu Chin o 5 proc.), lecz jednocześnie pozostają przy stanowisku, że w I kw. rynek nadal będzie słaby. Warto także zwrócić uwagę, że pod koniec III kw. 2009 r. stan zapasów aluminium znajdował się w okolicy historycznych minimów. Po zapoznaniu się z księgami finansowymi spółki za IV kw. 2009 r. inwestorzy przystąpili do wyprzedaży akcji w rezultacie czego Alcoa wyceniana była w handlu posesyjnym o ponad 6 proc. mniej niż podczas wczorajszych notowań.
We wtorek w Azji japoński NIKKEI zyskał na wartości 0,8 proc., a Hang Seng pod koniec sesji zmagał się z ważnymi oporami spadając ok. 0,2 proc. Z widocznym trendem wzrostowym na rynkach akcji na pewno nie należy walczyć, bez względu na fakt, że inwestorzy coraz bardziej wybiórczo traktują bieżące informacje, koncentrując się głównie na tych pozytywnych.

Na rynku walutowym dolar amerykański umocnił się wyraźnie względem australijskiego dolara, a na wykresie pary euro-dolar obserwowaliśmy powrót kursu poniżej poziomu 1,45 USD. W związku z brakiem ważnych publikacji makroekonomicznych ze świata (może z wyjątkiem odczytu bilansu handlowego USA) uwaga inwestorów, podobnie jak dzień wcześniej, skoncentrowana będzie na rynku długu. Wczorajsza duża emisja dziesięcioletnich obligacji USA została skutecznie uplasowana na rynku, ale popyt był wyraźnie niższy niż jeszcze kilka tygodni temu. Inaczej może być dzisiaj (popyt powinien wzrosnąć), ponieważ amerykański rząd wyemituje obligacje o krótszym terminie zapadalności (3 lata o wartości 40 mld USD), które cieszą się nadal zainteresowaniem.

Rentowność dwulatek po piątkowych kiepskich danych z rynku pracy wróciła poniżej 1 proc., a spread odzwierciedlający długoterminowe oczekiwania inflacyjne osiągnął najwyższą wartość w historii. Nawet ci inwestorzy, którzy wierzą w pierwsze podwyżki stóp procentowych w 2010 r. zdają sobie sprawę, że zupełny brak presji płacowej, daje bankowi centralnemu długi okres przejściowy. Zaskakująco duża część analityków prognozujących wzrost kosztu pieniądza pomija fakt, że inflacja jest pochodną nie tylko podaży pieniądza w gospodarce, ale także szybkości jego obiegu w systemie finansowym, a ten wraz ze spłacanymi kredytami spada.

Reklama