Ministerstwo przedstawiło założenia zmian w systemie emerytalnym na poniedziałkowej konferencji prasowej. Chodzi w nich m.in. o to, by przechodząc na emeryturę, można było wybrać pieniądze z OFE i przekazać je do ZUS, na Indywidualne Konto Emerytalne, albo przeznaczyć na wybrany cel, np. wpłacić do banku. Dotyczyłoby to osób, które uzbierają w ZUS kapitał umożliwiający wypłatę 200 proc. najniższej emerytury miesięcznie. Ci, którzy zbiorą mniejszy kapitał, będą musieli wszystkie pieniądze z OFE przekazać do ZUS, skąd będą otrzymywać, przynajmniej minimalną, dożywotnią emeryturę.

>>> Czytaj też: Szykuje się rewolucja w OFE

Propozycje resortu zakładają też zmianę wysokości składki emerytalnej, która obecnie trafia do OFE. Zamiast 7,3 proc. trafiałoby tam 3 proc. pensji pracownika. Pozostałe 4,3 proc. dostawałby ZUS (poza 12,29 proc. pensji, które otrzymuje obecnie). Zdaniem współtwórcy reformy emerytalnej, prof. Marka Góry z SGH, pomysły resortu pracy "są niedobre, a u ich podłoża leżą pieniądze". "Chodzi o zmniejszenie długu budżetowego, ale to tylko pozory, a nie faktyczna poprawa sytuacji finansowej ZUS i budżetu państwa" - powiedział PAP.

>>> Czytaj też: Każdy będzie mógł przenieść pieniądze z OFE do ZUS

Reklama

"To kuriozalna, absurdalna i mało realna propozycja, do tego całkowicie niezgodna z ideą ubezpieczeń społecznych, które cechują się solidaryzmem społecznym" - ocenił Góra. Jego zdaniem "zamiast oddawać ludziom w wieku 65 lat pieniądze z OFE, lepiej już teraz pozwolić im mniej płacić na emeryturę, czyli obniżyć składkę, czego chyba jednak resort pracy nie zakłada". "Nie wiadomo, dlaczego każdy miałby być zmuszany do oszczędzania w funduszach emerytalnych po to, żeby po 65. roku życia za zgromadzone w OFE pieniądze mógł kupić sobie np. samochód" - powiedział Góra. Podkreślił, że "ubezpieczenia społeczne muszą prowadzić do tego, by ludzie mieli pieniądze na starość i to taką po 70. czy 80. roku życia".

>>> Czytaj też: Ranking funduszy emerytalnych Analizy Online - grudzień 2009

Według niego, dużo lepszym rozwiązaniem byłyby tzw. fundusze B, zarządzające pieniędzmi ubezpieczonych w sposób bezpieczny, inwestujące w obligacje skarbowe. "Wyjęcie pieniędzy z OFE i przeznaczenie ich na dowolny cel, a w wielu wypadkach po prostu na doraźne potrzeby, spowoduje w przyszłości obniżenie emerytur" - powiedział Góra. Góra negatywnie ocenił też proporcję zmiany podziału składki emerytalnej między OFE i ZUS, a umożliwienie obywatelom wybrania pieniędzy z OFE to według niego "burzenie wprowadzonego w 1999 r. systemu kapitałowego w emeryturach".

>>> Czytaj też: Fedak: Nie zabraknie pieniędzy na wypłatę świadczeń z ZUS

Zaznaczył, że obie części składki emerytalnej, ta kierowana do ZUS i do OFE, powinny być podobne, by mogły się równoważyć. "Mamy tego dowody w ostatnich latach, kiedy to raz lepsze wyniki przynosiły OFE, a kiedy indziej ZUS" - powiedział. Dodał, że "system emerytalny jest całością i dwa jego filary powinny się wpierać". Przyznając, że emerytury, jakie będziemy otrzymywali z ZUS i OFE będą niższe od wypłacanych wyłącznie z ZUS, Góra zaznaczył, że będzie to zależało od czynników demograficznych, na które nie ma wpływu. "Nie dodawajmy do tego zmian w systemie, które spowodują, że emerytury będą już tak niskie, że nie da się za nie żyć" - powiedział.

>>> Czytaj też: Fedak: w 2010 roku chcemy przesunąć część składek z OFE do ZUS

Inaczej propozycje resortu pracy ocenia posłanka Lewicy i była szefowa ZUS Anna Bańkowska. Według niej "są one krokiem w dobrym kierunku, choć niewątpliwie rewolucyjnym". "Jest to częściowy demontaż dwufilarowego systemu ubezpieczeń społecznych, ale mający bardzo dobre założenie, pozwalające ludziom decydować, co chcą zrobić z pieniędzmi gromadzonymi na emeryturę na ich indywidualnym koncie" - powiedziała Bańkowska. Obawia się wprawdzie, że część ludzi, w trudnej sytuacji finansowej, przeznaczy pieniądze z OFE na konsumpcję zamiast odłożyć je na późniejsze lata, ale jej zdaniem dotyczy to osób starszych, które i tak nie mogą liczyć na wysoką emeryturę z OFE. Według niej, "ludzie młodzi coraz lepiej wiedzą, jak zabezpieczyć się na starość i powinno się im dać wybór w tym względzie".

>>> Czytaj też: Fedak: nie będzie propozycji wydłużenia wieku emerytalnego

"Dziś większość emerytów żyje za ok. 1300 zł, a wielu musi żyć za połowę niższą emeryturę minimalną. Wiedzą o tym także twórcy nowej reformy emerytalnej. Nie wiadomo zatem, dlaczego krytykują pomysł, w którym jest przewidziane zabezpieczenie w postaci 200 proc. najniższej emerytury, i z którego wynika, że by móc swobodnie dysponować pieniędzmi z OFE, trzeba będzie mieć w ZUS kapitał pozwalający uzyskiwać co najmniej ok. 1300 zł według dzisiejszych warunków" - powiedziała Bańkowska.

>>> Czytaj też: Większość wylosowanych klientów jest zadowolona z wyników OFE

Według posłanki, "bez takiego zabezpieczenia, projektu nie można byłoby zaakceptować, ale w obecnym kształcie należy uznać go za godny poparcia". "Bardzo ważne jest też to, że zaczynamy ogólnonarodową dyskusję na temat kształtu naszych przyszłych emerytur, że ubezpieczeni nie będą skazani, tak jak 10 lat temu, gdy wchodziła w życie nowa reforma emerytalna, na reklamy o pięknej starości na Bahamach, która szybko okazała się całkowicie nierealna" - powiedziała Bańkowska.