Z powodu szalejącego kryzysu spółka dostała 12 miesięcy na zebranie pieniędzy potrzebnych do zrealizowania inwestycji. Chodzi o astronomiczną kwotę 7,5 mld zł. We wrześniu 2009 r. Europejski Bank Inwestycyjny zdecydował się na udzielenie pożyczki w wysokości 1,1 mld euro, czyli 4,4 mld zł. Z informacji DGP wynika, że hiszpańska Autostrada Południe zdołała przekonać konsorcjum kilkunastu banków, które zgodziły się przeznaczyć na budowę autostrady resztę potrzebnych pieniędzy. Mniejsza część z nich ma pochodzić od członków spółki jako wkład własny.

Drogie pożyczki

Ceną za pożyczkę jest jednak wysoki koszt kredytów. Jerzy Angrodzki, reprezentujący spółkę, nie chce rozmawiać o szczegółach, ale przyznaje, że kryzys miał potężny wpływ na postawione przez banki warunki. – Nie mogło być inaczej. Otoczenie, w jakim negocjowaliśmy warunki kredytu, było niekorzystne. Wpływ miała także zdecydowanie większa liczba ryzyk związanych z naszą inwestycją niż w przypadku innych realizowanych w Polsce autostradowych projektów w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego – mówi DGP Jerzy Angrodzki.
Na czym polega problem? Rządowa koncesja na wybudowanie i eksploatację autostrady A1 z Łodzi do Pyrzowic większość ryzyka przerzuca na prywatną stronę. Wszystkie koszty inwestycji wziął w tym przypadku na siebie koncesjonariusz, ale po oddaniu autostrady opłaty zostawiane na bramkach przez kierowców będą do niego wracały. To oznacza, że zarobek firmy uzależniony jest od natężenia ruchu.
Reklama
Jak przyznaje Jerzy Angrodzki, taki model koncesji negatywnie wpłynął na przebieg rozmów z bankami, które do analizy ryzyka posłużyły się prognozami ruchu opartymi na danych z 2009 roku. Problem w tym, że wówczas samochodowe przewozy zostały zduszone przez kryzys i spadły nawet o kilkadziesiąt procent. Wpływ na wysokość marży banków miał też napięty termin oddania pierwszego etapu inwestycji – 123 km drogi ze Strykowa do Częstochowy mają być gotowe w maju 2012 r.



W przypadku przekroczenia terminów wykonawca zostanie obciążony karami umownymi. Banki od razu taką ewentualność wliczyły w koszty ryzyka, tym bardziej że część budowy będzie się odbywać na drodze krajowej numer 1, czyli tzw. gierkówce z Piotrkowa Trybunalskiego do Częstochowy. To utrudni inwestycję, bo przez czas trwania prac, droga musi być przejezdna.
Z szacunków Dziennika Gazety Prawnej wynika, że całkowity koszt realizacji inwestycji mógł się zwiększyć nawet o 1,5 mld zł. Jerzy Angrodzki nie chciał potwierdzić tych danych.

Kłopoty rządu

Zgodę na zwiększenie całkowitych kosztów musi teraz wyrazić rząd, który gwarantuje kredyty spółki. Elementem negocjacji najpewniej będą także stawki za przejazd pojazdów. – Przygotowaliśmy modyfikację warunków udzielenia koncesji. Czekamy na zaproszenie na negocjacje do Warszawy – mówi Jerzy Angrodzki. Na razie urzędnicy nie chcą się wypowiadać w sprawie czekających ich rozmów. – Wszystko jest na dobrej drodze – mówi Magdalena Jaworska, wiceszefowa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Nie chce komentować żadnych szczegółów zbliżających się rozmów.
Temperatura będzie rosnąć z dnia na dzień, ponieważ premier Donald Tusk nie chce dopuścić do kolejnej spektakularnej porażki w inwestycjach. Ostatnio rząd ma pod tym względem fatalną passę. W grudniu GDDKiA wyrzuciła z budowy innego odcinka autostrady A1 austriacki koncern budowlany Alpine Bau. Powód – wielomiesięczne opóźnienie w realizacji 18 km trasy do granicy z Czechami. Drogowcy chcą jak najszybciej wybrać nowego wykonawcę i wznowić budowę, ale przestój może się ciągnąć miesiącami. Austriacki koncern przechodzi bowiem do ofensywy. Dziś na konferencji prasowej będzie próbował przekonywać, że to nie on jest winny zawalenia harmonogramu.
ikona lupy />
Nieprędko pojedziemy siecią autostrad / DGP