Przyjdą one z końcem tygodnia w postaci danych makroekonomicznych i wyników spółek amerykańskich. Do tego czasu inwestorzy chcieli zachować osiągnięty status quo, a więc konsolidację przy szczytach trendu. Takie zachowanie spowodowało, że poranny spadek głównego indeksu o 0,68 proc. na otwarciu wykorzystano do zakupów. Wyniosły one WIG20 do poziomu mniej więcej połowy kreślonej konsolidacji.

Ostatnie dni cechowały się zmiennymi nastojami. Gorszy dzień gwarantował poprawę dnia następnego, która z kolei powodowała pogorszenie w kolejnym dniu handlu. Taka sytuacja jest męcząca, ale skala zeszłorocznych wzrostów jest tak ogromna, że niemal wyklucza możliwość dynamicznego marszu na północ. Oczywiście na rynku nie ma rzeczy niemożliwych, ale inwestowanie to również gra prawdopodobieństw, które nadal będzie premiowało korektę.

Na rynku walutowym złoty przez pierwszą część dnia zmierzał w kierunku swojego zeszłorocznego minimum na poziomie 4,03 za euro. Pozwalał na to osłabiający się dolar. Po godzinie 16.00 sytuacja się jednak zmieniła. Eurodolar zaczął spadać, co osłabiło naszą walutę. Koniec tygodnia może również i na tym rynku doprowadzić do ważniejszych rozstrzygnięć.