Koncern General Motors jest gotowy do przedstawienia zmian systemu zarządzania Opel/Vauxhall, które zwiększą odpowiedzialność europejskich kierowników za wyniki podległych im oddziałów.
Ta reforma wpisuje się w plany nowego szefa GM Eda Whitacre’a, który chce zwiększyć odpowiedzialność kadry kierowniczej koncernu i podnieść menedżerom poprzeczkę zadań. W piątek rada nadzorcza Opla ma przyjąć nowy schemat organizacyjny spółki. Prace nad jego zatwierdzeniem na prawie rok ugrzęzły w pełnym konfliktów procesie restrukturyzacji.
Nick Reily, szef GM na Europę, zapowiedział wczoraj, że skład nowego kierownictwa zostanie ogłoszony w piątek lub w przyszłym tygodniu w poniedziałek. W wyniku reformy dotychczas odrębne struktury, jakimi były oddział GM na Europę i zarząd Opla, stworzą jedną drużynę. W ramach dotychczasowej, skomplikowanej struktury zarządzania część członków kierownictwa ma, obok odpowiedzialności za krajowe rynki, szersze zadania regionalne lub globalne.
– W pewnych przypadkach niejasna była odpowiedzialność za ostateczny wynik finansowy – oświadczył Nick Reily podczassalonu samochodowego w Detroit. Szef GM spodziewa się, że restrukturyzacja Opla, która wymaga porozumienia ze związkami zawodowymi w sprawach zatrudnienia, produkcji i obniżenia kosztów oraz programu produkcji nowego samochodu, zostanie zakończona w tym miesiącu.
Reklama
GM utrzymuje, że na reformę Opla i sfinansowanie nowej organizacji produkcji potrzebuje 3,3 mld euro (4,8 mld dol.). Te środki mają pochodzić od europejskich rządów, z oszczędności na zatrudnieniu i ze środków własnych koncernu. Nick Reily oznajmił, że spółka prowadzi z pracownikami rozmowy na temat programu udziału w zyskach. Nie chciał się wypowiadać na temat rodzaju i wartości ustępstw w sferze kosztów, o jakie zabiega GM.
Dwie osoby, które znają propozycje kierownictwa (obaj rozmówcy nie zgodzili się na ujawnienie ich nazwisk), powiedziały, że propozycje spółki obejmują, obok programu udziału w zyskach, zamrożenie płac w Europie na dwa lata. Nick Reily przyznał, że starania o uzyskanie deklaracji udziału w finansowaniu od krajów, w których Opel ma oddziały, „w niektórych krajach posuwają się do przodu dość szybko, natomiast w innych wolniej”.
Zaznaczył, że własny wkład GM może być wyższy niż kwota 600 mln euro, która przewija się w doniesieniach mediów. Osoby obeznane ze sprawami spółki mówią, że rozmowy idą najtrudniej w Niemczech, na które przypada około połowy zatrudnienia Opla, i od których GM chce uzyskać największą część gwarancji kredytowych.