Monopol Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa na rodzimym rynku gazu paradoksalnie gwarantuje odbiorcom indywidualnym tego paliwa korzystne ceny. Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza wnioski taryfowe przedsiębiorstwa, dba bowiem o to, by poziom cen stosowanych przez PGNiG był możliwie najniższy.
– Oceniając wnioski PGNiG, nie można pozwolić, by z kieszeni odbiorców gazu miało wypływać więcej pieniędzy, niż to absolutnie konieczne – przyznaje Marek Woszczyk, wiceprezes URE.
W efekcie klienci PGNiG, potrzebujący gazu tylko do ogrzewania czy gotowania, kupują go po cenach podobnych do tych, jakie płacą odbiorcy hurtowi. Eksperci uważają, że tak nie powinno być. Wielkie zakłady przemysłowe, które zużywają w ciągu godziny nawet kilka razy więcej paliwa niż odbiorcy indywidualni w ciągu roku, powinny odbierać gaz taniej.
Reklama
Już za kilka lat sytuacja ta może się zmienić. Nie podoba się ona bowiem Komisji Europejskiej, która wszczęła przeciwko Polsce postępowanie. Jak wyjaśnia Monika Janus-Klewiado, rzecznik Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, Bruksela zarzuca nam, że istniejący w polskim prawie obowiązek przedstawiania przez przedsiębiorstwa energetyczne taryf do zatwierdzenia przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki jest niezgodny z unijnymi dyrektywami. KE grozi Polsce Trybunałem Sprawiedliwości.
Zdaniem ekspertów liberalizacja rynku gazu w Polsce będzie jednak możliwa dopiero w latach 2013–2014. Zdaniem Andrzeja Sikory, prezesa Instytutu Studiów Energetycznych, podwyżki będą wówczas nieuniknione. Nasz rynek może zacząć przypominać rynek niemiecki, jeden z modelowych w Unii.
– Odbiorcy hurtowi gazu w Niemczech płacą mniej niż klienci indywidualni. Różnice w cenach sięgają 30 proc. – podkreśla Andrzej Sikora.