Ale w okresie minionego roku szereg zagranicznych firm oskarżało Pekin o ograniczanie dostępu do rynku i faworyzowanie rywali należących do państwa. To doprowadziło część spółek do przemyślenia na nowo polityki niekwestionowanego zaangażowania.

„Mniej przyjazna postawa prowadzi do wyalienowania wielkiego biznesu, który w przeszłości był największym naturalnym sojusznikiem partii komunistycznej” – mówi jeden z zachodnich przedstawicieli, który ściśle współpracuje z zagranicznymi firmami w Chinach – „Kiedy poprzednio politycy na zachodzie krytykowali Chiny za pogwałcenie praw człowieka lub inne kwestie, wówczas koncerny wielonarodowe po cichu lobowały swoje rządy, aby czynić z tego wielkiej sprawy. Ale to zaczyna się zmieniać”.

Groźba ze strony Google, że wycofa się z chińskiego rynku stanowi ekstremalny przykład tej narastającej frustracji.

Ale odzwierciedla ona nowe nastroje wśród zagranicznych spółek, które zaczynają ponownie oceniać poziom własnej tolerancji, kiedy trzeba robić interesy w coraz bardziej trudnych warunkach.

Reklama

CZYTAJ TAKŻE: Chiny ratują kapitalizm

„Przed rokiem, ta kwestia mogłaby być rozwiązana w różny sposób, ale zdecydowanie zmienił się ton, i to nie na lepsze” – twierdzi Jorg Wuttke, prezydent Izby Handlowej Unii Europejskiej w Chinach.

W ostatnio opublikowanym dokumencie Izba doszła do wniosku, że „warunki działania na chińskim rynku stanowią coraz większe wyzwanie”. Stwierdziła, że największe zaniepokojenie europejskiego biznesu dotyczy narastającego w Chinach protekcjonizmu, braku dostępu do rynku, braku prawnej i politycznej przejrzystości oraz niedbała ochrona intelektualnych praw własności.

CZYTAJ TAKŻE: Chiny wykorzystują kryzys, by zwiększyc wpływy

Jako przykład rosnącego protekcjonizmu oraz realizację polityki „kupuj chińskie” w rządowych zamówieniach wskazuje się odrzucenie przez Pekin w zeszłym roku oferty Coca-Cola o przejęcie chińskiego producenta soków.

W sierpniu koncerny wielonarodowe zostały zaszokowane aresztowaniem członków kierownictwa koncernu Rio Tinto podczas delikatnych rokowań na temat cen rudy żelaza – posunięcie to zostało powszechnie odebrane, jako ostrzeżenie dla zagranicznego biznesu działającego w tym kraju.



W ostatnich tygodniach globalne koncerny górnicze zawiesiły z Chinami doroczne negocjacje w sprawie rudy żelaza, po częsci z obawy o zemstę, gdyby rozmowy zakończyły się fiaskiem.

W sprawie Google, członek kierownictwa firmy w Chinach powiedział, że przez cały miniony rok spółka znajdowała się pod narastająca presją, aby rozszerzyć ograniczoną cezurę wyników wyszukiwania, którą koncern wdrożył po uruchomieniu usługi w Chinach w 2006 roku.

„Nie sądzimy, że chodzi tu tylko o cenzurę, lecz także o ochronę chińskich konkurentów w tym kraju” – powiedział w rozmowie z „Financial Times” przedstawiciel kierownictwa firmy, jeszcze przed opublikowaniem czwartkowego komunikatu – „Postrzegamy te żądania po części jako kolejną pozataryfową barierę” [dla naszej działalności].

Inne zagraniczne firmy skarżą na ograniczenia własności stosowane wobec zagranicznych inwestorów w wielu sektorach, selektywne egzekwowanie standardów w zakresie ochrony środowiska, dyskryminujące regulacje techniczne i procedury dotyczące certyfikatów, które ograniczają dla obcych firm dostęp do rynku.

CZYTAJ TAKŻE: Protekcjonizm jest groźny dla globalnej gospodarki

W sektorze motoryzacyjnym, na przykład, jeśli chińskie spółki mogą składać oferty kupna całych firm – Saaba, Volvo czy Hammera, to zagraniczne koncerny mogą wykupić tylko do 50 proc. udziału w ramach joint ventures z miejscowymi producentami. „Bariery do wejścia na rynek sprawiają, że Chiny są coraz mniej atrakcyjne jako kierunek inwestycyjny dla europejskich spółek” – podkreśla Izba Handlowa UE.

Ale mimo rosnącej frustracji wśród zagranicznych firm, rynek chiński jest dla nich zbyt ogromny i rozwija się bardzo szybko, aby mogły one ryzykować zajęcie konfrontacyjnej postawy jak Google.

Podczas majowej wizyty w Brukseli wicepremier Wang Qishan omawiał z europejskimi oficjelami szereg problemów budzących zaniepokojenie. .

Według osoby obecnej na tym spotkaniu, Pekin wysunął cztery postulaty: aby Europa utrzymywała otwarte rynki, zniosła embargo na handel bronią, uznała Chiny za gospodarkę rynkową i bardziej szczodrze przyznawała wizy obywatelom Chin.

Europejska delegacja musiała streścić 300-stronicowy raport swojej prezentacji, ale kiedy wszystko zbliżało do końca, wicepremier Wang odparł: „Bez względu na to cokolwiek mi powiecie, nie ma to żadnego znaczenia. Będziecie i tak inwestować w Chinach”.