Firma iDefence Labs uważa, że za atakami, których celem było - według Google'a - zdobycie dostępu do kont e-mailowych chińskich działaczy praw człowieka, stoi rząd w Pekinie. Google, który zagroził we wtorek wycofaniem się z działalności w ChRL w związku z atakami "pochodzącymi z Chin", nie oskarżył o nie jednak bezpośrednio rządu chińskiego. Przeprowadzony w grudniu atak dotyczył kont poczty Google'a - Gmail.

Tymczasem amerykański gigant Microsoft oświadczył w czwartek, że do przeprowadzenia ataku na Google'a wykorzystano usterkę jego programu Internet Explorer. "Microsoft nadal współpracuje z Google'em, innymi partnerami tego sektora oraz władzami w celu wyjaśnienia tej sprawy" - napisał dyrektor Microsoftu ds. bezpieczeństwa Mike Reavey w swoim blogu.

Jak dodał, usterka dotyczy starej wersji programu, Internet Explorer 6. Poradził też użytkownikom, by przestawili parametry swych przeglądarek na wysoki poziom zabezpieczeń. Stany Zjednoczone zażądały od Chin wyjaśnień w sprawie ataków informatycznych na Google'a. "Google poinformował nas o swoich zarzutach, które budzą bardzo poważne zaniepokojenie - napisała sekretarz stanu USA Hillary Clinton w komunikacie. - Oczekujemy wyjaśnień od chińskiego rządu".

W reakcji na tę wypowiedź rzeczniczka chińskiego MSZ zapewniła, że Pekin opowiada się za uczestniczeniem zagranicznych firm w rozwoju internetu "zgodnie z prawem" i sprzeciwia się hakerstwu internetowemu.

Reklama