Spółka Wrocław 2012 w imieniu władz miasta weszła na teren budowy stadionu szykowanego na Euro 2012. I to pomimo że wykonawca, z którym zerwano umowę, czyli Mostostal Warszawa, nie zakończył jeszcze inwentaryzacji.
Warszawska firma wypowiedzenia umowy nie uznaje za zgodne z prawem. Zapowiada odwołanie się od decyzji miasta sprzed dwóch tygodni.

>>> Polecamy: Wrocław zerwał umowę z generalnym wykonawcą stadionu na Euro 2012

Mieli dwa tygodnie

Dwa dni przed końcem roku władze Wrocławia, wypowiadając Mostostalowi Warszawa umowę na wykonawstwo stadionu, dały firmie półtora miesiąca na opuszczenie budowy. Zgodnie z zaleceniem władz miasta już po dwóch tygodniach spółka miała zakończyć inwentaryzację budowy. Ale termin minął, a Mostostal tego procesu nie zakończył. Dlatego spółka Wrocław 2012 podjęła decyzję, by nie czekać na działania warszawskiej spółki. – To wprost wynika z dokumentu wypowiedzenia umowy: termin dwutygodniowy nie został dotrzymany i zgodnie z prawem pojawiliśmy się na placu budowy, by razem z Mostostalem dokończyć tę inwentaryzację – tłumaczy Magdalena Malara z wrocławskiej spółki.
Reklama

>>> Czytaj także: Mostostal: budowa stadionu to dla nas absolutny priorytet

Problem w tym, że po pierwsze Mostostal Warszawa decyzję o zerwaniu umowy uznaje za nieuzasadnioną i zamierza się od niej odwoływać. A po drugie na opuszczenie terenu budowy dostał od miasta nie 14 dni, tylko półtora miesiąca. Oficjalnie przedstawiciele budowlanego giganta w ogóle nie chcą komentować sprawy. – Proszę poczekać na oficjalne stanowisko – usłyszeliśmy po raz kolejny w biurze prasowym Mostostalu. Te same słowa usłyszeliśmy tydzień wcześniej, gdy Dziennik Gazeta Prawna napisał o kłopotach Wrocławia. Powołując się wówczas na źródła w resorcie sportu i spółce PL.2012, informowaliśmy, że wśród czterech polskich miast na Euro 2012 może ostatecznie zabraknąć Wrocławia. Zastąpiłby go Kraków.
Osoba związana z zarządem Mostostalu Warszawa zapytana o wkroczenie przedstawicieli miasta na plac budowy przyznaje: – Szczęśliwi z tego powodu na pewno nie jesteśmy, ale przeszkadzać nie będziemy. Mostostal liczy, że i to działanie inwestora będzie wyjaśnione w procesie odszkodowawczym, jaki prawdopodobnie wytoczą miastu. A chodzi o niebagatelną sumę odszkodowania. Za zerwanie umowy nie z winy wykonawcy Wrocław musiałby zapłacić aż 80 mln euro. Jak już pisaliśmy, według naszych informacji Mostostal posiada już trzy niezależne ekspertyzy, z których wynika, że opóźnienia przy budowie wrocławskiej areny powstały z przyczyn obiektywnych.
Ale we wrocławskim magistracie procesu z Mostostalem się nie boją. Dlaczego? Bo w mieście panuje przekonanie, że do niego w ogóle nie dojdzie. Są pewni, że byłby on zbyt dużym ryzykiem dla warszawskiej firmy.

Groźba bankructwa

Zgodnie z prawem, gdyby Mostostal okazał się przegrany w tym sporze, przez dwa lata nie mógłby się ubiegać o realizację zamówień publicznych. A to mogłoby doprowadzić nawet do jego bankructwa. O tym, jakie kroki podejmie zarząd Mostostalu Warszawa, dowiemy się prawdopodobnie dopiero we wtorek. Władze miasta liczą jednak, że niezależnie od dalszych kroków firmy już za kilka tygodni na plac budowy będzie mógł wejść nowy wykonawca. Budowa w trybie bezprzetargowym zostanie powierzona prawdopodobnie konsorcjum Max Boegl. A czas goni. Nowy wykonawca musi się zobowiązać, że zakończy inwestycję do czerwca 2011 r. To ostateczny termin wyznaczony przez UEFA.