Włoski UniCredit planuje otwarcie 100 oddziałów w całej Europie Środkowej i Wschodniej, austriacki Raiffeisen International otwiera usługi bankowości internetowej, a Erste, także z Austrii, otwiera 70 oddziałów w Rumunii, gdzie największe interesy w regionie..

Te posunięcie dokonują się wraz oznakami lekkiego wzrostu kredytów pod koniec 2009 roku w niektórych krajach, jak w Polsce. Bankierzy mają nadzieję na kontynuację tego procesu. „Postrzegam rok 2010 jako okres zmian z nadejściem pierwszych oznak odrodzenia” - mówi Federico Ghizzoni, szef operacji regionalnych w UniCredit.

Ale zaufanie jest wciąż kruche, zaś agencje ratingowe zwracają uwagą na niebezpieczeństwa czyhające w przyszłości. W tym miesiącu Fitch ostrzegł, że banki muszą liczyć z możliwością „wydarzeń obarczonych ryzykiem”, jak dewaluacja, run na międzynarodowe banki działające w regionie czy „ społeczno-polityczne presja wynikająca z sytuacji gospodarczej”.

Capital Economics, grupa badawcza, twierdzi, że „sektor bankowy regionu jeszcze nie wyszedł z lasu”.

Reklama

CZYTAJ TAKŻE: "Banki Europy Wschodniej nadal są w lesie"

Nie doszło do katastrofy finansowej, która groziła regionowi rok temu dzięki poparciu na czele z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym, lepszym niż zakładano wynikom gospodarczym w kluczowym krajach oraz prężności banków zachodnich w regionie.

W zeszłym roku region zanurkował w recesję z przeciętnym spadkiem produktu krajowego brutto rzędu 7 proc. Chociaż ekonomiści są ostrożni w kwestii roku 2010, podnieśli oni nieco prognozy wzrostu do prawie 2 proc. Nie będzie szybkiego powrotu do boomu z okresu sprzed kryzysu. Ale całkowity krach finansowy wydaje się teraz nieprawdopodobny. Polska, Czechy i Słowacja wychodzą z kryzysu w szczególnie dobrej kondycji finansowej. Ostatnia, zakończona sukcesem emisja akcji polskiego banku PKO BP, największego w kraju, na kwotę 5,1 mld zł (1,8 mld dolarów) jest ilustracją zaufania inwestorów.

Ale gdzie indziej prognozy są bardziej problematyczne. Kraje bałtyckie tkwią w głębokiej recesji. Węgry, które popadły w kłopoty gospodarcze jeszcze przed nastaniem globalnego kryzysu, wciąż walczą o odzyskanie zaufania inwestorów. Rumunia i Bułgaria, dokąd kryzys globalny dotarł znacznie później, dalej w 2010 roku stoją w obliczu recesji. I podobnie Ukraina, gdzie polityka gospodarcza cierpi wskutek walki politycznej.



W tym krajach banki zmagają się z rosnącym wskaźnikiem niespłaconych pożyczek. Według Capital Economics na Węgrzech sięgają one 9,5 proc. wszystkich kredytów, w Rumunii – 11,2 proc. i na Łotwie – 14,5 proc. I sytuacja może się pogorszyć. Jak wykazały stress testy przeprowadzone przez bank centralny Austrii, prowizje z tytułu niespłaconych pożyczek w Europie Środkowej i Wschodniej mogą wzrosnąć do 16 proc., wobec 4,6 proc. pod koniec września.

Dane świadczą o tym, że banki są dobrze dokapitalizowane, ale są podstawowe różnice między poszczególnymi krajami. W Polsce, w Czechach i na Słowacji płynność jest dobra a depozyty są prawie takie same jak kredyty, albo tylko nieznacznie je przekraczają. Ale na Węgrzech pożyczki stanowią 150 wszystkich depozytów, a na Łotwie 280 proc. Kredyty w obcych walutach, które zwiększają rozmiar ryzyka na Słowacji, która wstąpiła do strefy euro, nie mają żadnego znaczenia, natomiast w krajach bałtyckich stanowią ponad 90 proc. wszystkich pożyczek.

Federico Ghizzoni nie sądzi, aby niespłacone pożyczki znacznie się zwiększyły, skoro ich stopa wzrostu wyraźnie zwolni, skoro ich stopa wzrostu znacznie zwolniła pod koniec 2009 roku

Herbert Stepic, dyrektor wykonawczy Raiffeisen International, mówi, że chociaż niespłacone pożyczki rosną wolniej, ich odsetek pozostaje wysoki w krajach znajdujących się nadal w recesji. „ Ale obecnie w regionie Europy Środkowej i Wschodniej możemy mówić o skucie, gdyż w przeciwieństwie do banków działajaych na Zachodzie, nasze operacje wciąż przynoszą zyski pomimo trudnych reperkusji spowodowanych przez kryzys w gospodarce regionu”.

CZYTAJ TAKŻE: Szef EBOR widzi światło w tunelu dla Europy Wschodniej

Tym niemiej wzrost w tym roku będzie umiarkowany – „poniżej 10 proc” w przypadku ekspansji kredytowej, uważa przedstawiciel UniCredit. Piroska Nagy, starszy doradca w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju przypisuje „wzmożoną oceną ryzyka przez banki”.

Pomiędzy poszczególnymi bankami występują drastyczne różnice, jeśli chodzi o ich wyniki. Największe straty poniosły banki niekontrolowane przez państwo, a należące do lokalnych właścicieli, którym przewodzi łotewski Parex. Bank został już odratowany i znacjonalizowane, teraz pójdzie do sprzedaży. W kłopoty popadła cała seria banków na Ukrainie, w tym Prominvestbank, jeden z największych w republice. OTP, największy w regionie niepaństwowy kredytodawca, otrzymał pomoc rządową, ale teraz już ją spłaca.

Spośród zachodnich banków tylko jeden wymagał pomocy z powodu zaangażowania w regionie. To austriacka Hypo Group Alpe Adria, która została znacjonalizowana w zeszłym miesiącu. Austria nadal jest krajem najbardziej zaangażowanym w regionie spośród państw zachodnich. Aktywa jej banków w regionie stanowią równowartość 70 proc. austriackiego PKB. Wśród poszczególnych banków na czele znajdują się także banki austriackie. Przoduje Raiffeisen mając na koniec 2008 roku 100 proc. swoich aktywów w Europie Środkowej i Wschodniej, dalej idzie Erste z 53 proc. Dla kontrastu, włoski UniCredit ma tylko 10 proc. aktywów w regionie.



Ta cała trójka zamierza dalej inwestować, na przykład w nowe oddziały, ale postepują one ostrożnie z kapitałem i kosztami. Raiffeisen obniżył swój bilans o 10 proc. pod koniec września i swój personel o 8 proc. do 58,6 tysięcy. W tym samym czasie bilans UniCredit spadł o 4 proc., a liczba miejsc pracy w regionie skurczyła się w regionie o 4 tys. do 73,4 tys. stanowisk, przy czym największe cięcia miały miejsce na Ukrainie. Erste poinformował, że nie podjął żadnych zwolnień w związku z kryzysem, ale zredukował w BCR, swym rumuńskim oddziale, liczbę pracowników z 12 tys. do 8,9 tys., co ma związek z restrukturyzacją po sfinalizowaniu fuzji.

Jeśli zachodnie grupy próbują pozbywać się bardziej znacznych aktywów, to dzieje się to z powodu trudności w kraju. KBC z Belgii i AIB z Irlandii, obaj wielcy inwestorzy w regionie, redukują swoje aktywa po uzyskaniu państwowej pomocy finansowej.

KBC planuje w tym roku sprzedać mniejszościowy udział w CSOB, swym czeskim oddziale oraz przygotowuje się do redukcji w innych miejscach, w tym na Węgrzech. Prawdopodobna sprzedaż AIB dotyczy 70 proc. udziału w polskim Banku Zachodnim WBK.

Nawet w obliczu wielkiej presji, część banku nadal ociąga się z wyjściem z regionu. Greckie banki jak dotychczas nie dostarczyły żadnych sygnałów, iż miałyby się wycofać z Bułgarii lub innych sąsiednich państw, pomimo kryzysu gospodarczego w kraju oraz strategii pozyskiwania funduszy w regionie, atakowanej obecnie przez regulatorów.

Jednak analitycy sądzą, że presja ze strony regulatorów przyspieszy wycofywanie się z inwestycji, jeśli międzynarodowe przepisy Bazylejskiego Komitetu Nadzoru Bankowego zostaną wprowadzone w życie bez zmian. W sytuacji gdy zaangażowanie niemal wszystkich zachodnich banków w regionie dotyczy udziałów, a nie pełnej własności, rentowość tych operacji może ucierpieć z powodu bardziej rygorystycznych reguł kapitałowych, które nakładają na spółki-matki zobowiązanie przejęcia odpowiedzialności za całość lokalnych operacji kapitałowych, nawet jeśli są tam one inwestorami mniejszościowymi.

„Jeśli bank zachodni zamierza utrzymać swój oddział w Europie Wschodniej, to musi on zakładać osiągnięcie dostatecznie wysokiej rentowności, skoro jest gotów odczuć to na swoim kapitale” – mówi Magdalena Stoklosa, analityk Morgan Stanley.

ikona lupy />
Herbert Stepic, szef jednej z największej, obecnej w 17 krajach, grupy bankowej w Europie Środkowej i Wschodniej – Raiffeisen International / Bloomberg