GPW dostosowała się do rytmu zmian w Europie, gdzie indeksy były co prawda równie niemrawe, ale skalę wzrostów w porównaniu do piątkowego zamknięcia, zanotowano jednak wyższą (0,8 proc. w Londynie). Na końcowym fixingu inwestorzy dorzucili do WIG20 dodatkowych 12 punktów, co zwiększyło zakres dziennych wahań do 25 i uplasowało GPW w czołówce rosnących giełd w Europie, jeśli komuś na takim tytule zależy.

>>> Polecamy: Aktualne indeksy GPW

Letarg europejskich inwestorów ma jedną zasadniczą przyczynę - dzień Martina L. Kinga w USA, który wyeliminował z gry amerykańskich inwestorów. No i puste kalendarium makroekonomiczne plus brak nowych raportów kwartalnych od amerykańskich spółek też dało o sobie znać. Nie ma się więc specjalnie nad czym rozwodzić. Indeksy na GPW pozostają w wąskiej konsolidacji, której zasięg da się wyznaczyć na ok. 50 punktów. Wybicie z tego ciasnego korytarza z dużym prawdopodobieństwem nada kierunek notowaniom nawet na kilka następnych tygodni. Warto więc poczekać z decyzjami. Problem w tym, że im więcej inwestorów czeka, tym bardziej nic się nie dzieje, choć takiemu generalizowaniu przeczy wysoka liczba zajętych pozycji na rynku terminowym. Mimo sennej atmosfery ostatnich sesji inwestorzy nie mogą sobie pozwolić na luksus dekoncentracji, bo narażą się w ten sposób na ryzyko przegapienia istotnego sygnału, po którym ceny mogą znacząco odbiegać od tych z obecnych poziomów.

Bloomberg zwraca dziś uwagę na wzrost spreadów pomiędzy obligacjami korporacyjnymi i skarbowymi do 161 pkt bazowych, obwiniając o to największe banki, które tylko od początku roku sprzedały papiery dłużne za 100 mld dolarów, a w 2010 roku czeka ich zrefinansowanie 2 bln dolarów długu. Liczby potężne, ale póki co spread wzrósł raptem o 1 pkt bazowy. Przy okazji dostało się też Grecji, ponieważ agencja odnotowała, że rentowność 10-letnich obligacji ateńskiego rządu wspięła się już do 6,01 proc. (dla porównania rentowność polskich 10-latek to 6,12 proc.), a CDSy do 344,5 pkt.

Reklama

Całkiem ożywiony był natomiast lokalny rynek walutowy. Kurs euro spadł dziś do 4,0125 PLN czyli najniższego poziomu od roku. Jak zwykle w takich sytuacjach przybyło sporo projekcji analityków szacujących skalę dalszego umocnienia złotego. Jednak od dołka do końca dnia euro podrożało o ponad grosz. Dolar utrzymał się zaś w pobliżu 2,80 PLN, a frank spadł o 0,6 proc. do 2,731 PLN. Narodowy Bank Szwajcarii zamierza zamknąć swapy dla NBP, ponieważ - jak twierdzi - sytuacja poprawiła się na tyle, że nie są one już potrzebne. Sądząc po zachowaniu franka rynek przyjął tę deklarację przychylnie. Dolar rano zyskiwał do euro, ale do popołudnia oddał cały utarg.

Po pięciu dniach spadku ropa podrożała dziś o 1,1 proc. (nadal poniżej 80 dolarów), tym bardziej, że nie zagrażały temu działania amerykańskich inwestorów. Tempo spadku notowań ropy z ostatnich dni było zbyt wysokie, by mogło się utrzymać. Na wykresie dziennym RSI dotarł do wartości 50, co zwykle stwarza szansę na zatrzymanie spadków. Złoto podrożało dziś o 0,5 proc., a miedź nawet o 1,9 proc.