Poniedziałkowa sesja przyniosła odreagowanie słabej końcówki ubiegłego tygodnia. Jednak zwyżka nie oznacza wyrwania się rynku z marazmu i ma małą wiarygodność. Na odbicie pozwolił przede wszystkim dzień wolny na giełdach amerykańskich - oceniają analitycy.

Przez większą część handlu tak naprawdę nic się nie działo, a emocje mieli tylko gracze handlujący na akcjach małych, typowo spekulacyjnych spółek. "Na końcowym fixingu inwestorzy dorzucili do WIG20 dodatkowych 12 punktów, co zwiększyło zakres dziennych wahań do 25 i uplasowało GPW w czołówce rosnących giełd w Europie" - wskazuje analityk Open Finance Emil Szweda.

W jego ocenie, letarg europejskich inwestorów ma jedną przyczynę - dzień Martina L. Kinga w USA, który wyeliminował z gry amerykańskich inwestorów oraz puste kalendarium makroekonomiczne. "Indeksy na GPW pozostają w wąskiej konsolidacji, której zasięg da się wyznaczyć na ok. 50 punktów. Wybicie z tego ciasnego korytarza z dużym prawdopodobieństwem nada kierunek notowaniom nawet na kilka następnych tygodni" - dodaje analityk Open Finance.

W poniedziałek WIG20 zyskał 0,94 proc. i jego wartość na zamknięciu wyniosła 2 465,30 pkt a WIG o 0,65 proc. do 41 256,40 pkt. Wartość obrotów na rynku akcji wyniosła 0,91 mld zł.